Był plantatorem tytoniu. I żołnierzem Batalionów Chłopskich. Potem został księdzem, biskupem i arcybiskupem.
20 sierpnia skończył 86 lat. Ma młodzieńczą sylwetkę i zawsze pogodny uśmiech na twarzy. Ks. arcybiskup Bolesław Pylak. Jaki jest? Wstaje o szóstej rano. Krótka modlitwa i na rower, który stoi w sypialni. Zamiast gimnastyki. - Raz w roku w wakacje pozwalam sobie na więcej. W Krynicy Morskiej. Spaceruję po kilka godzin - mówi z uśmiechem.
W sypialni jest jeszcze proste łóżko i regał z książkami. Poświęconymi medycynie naturalnej i radiestezji. Nie od dziś wiadomo, że wahadełko to wielka pasja arcybiskupa. Skąd? - Pracowałem wówczas w seminarium. Nagle przyszła choroba i skończyło się operacją woreczka żółciowego. Wróciłem do siebie, ale nadal źle spałem. Stan mojego zdrowia wcale się nie poprawiał - mówi ks. Bolesław. Któregoś dnia odwiedził go znajomy franciszkanin.
Wysłuchał historii choroby i wyciągnął z kieszeni wahadełko. Zbadał mieszkanie i orzekł, że ksiądz śpi w miejscu, gdzie biegnie wodny ciek. Nakazał przestawienie mebli, spanie powędrowało gdzie indziej, a powrót do zdrowia był bardzo szybki. W pewnym momencie ks. Bolesław postanowił sprawdzić żyłę wodną sam. - Stanąłem przy łóżku, wziąłem do ręki wahadło, a ono zaczęło biegać. Wcześniej czytałem na temat radiestezji, ale nie przypuszczałem, że jestem uwrażliwiony na wahadło i mogę mieć uzdolnienia radiestezyjne - mówi z uśmiechem. Od tego czasu zaczęła się jego pasjonująca przygoda z wahadłem, która trwa już ponad połowę życia. • Nie boi się ksiądz arcybiskup złośliwych opinii? Znam sądy młodych księży, że radiestezja to New Age. - Idiotyzm! Coś panu za chwilę pokażę.
Co ma do radiestezji ks. Stanisław Dziwisz?
Najbardziej znanym lubelskim radiestetą jest Zdzisław Klimkiewicz, który w latach 1975-97 opracował, zbudował i przetestował urządzenie niwelujące szkodliwe promieniowanie pochodzące od cieków wodnych. Wynalazek dostał atest Państwowego Zakładu Higieny, ruszyła produkcja w Lublinie.
- Klimkiewicz napisał list do ojca św. Jana Pawła II z pytaniem, czy radiestezja stoi w sprzeczności z wiarą katolicką? Dostał odpowiedź, przesłaną przez ks. Stanisława Dziwisza. - Napisał, że jeśli radiestezja ma służyć dobru ludzi, to chyba nie ma w tym nic złego, co byłoby przeciwne wierze katolickiej. Dodał, że w człowieku jest wiele możliwości i Pan Bóg nie zabronił mu używania rozumu dla godziwych celów, nie obrażających Boga.
Pogoda domu, strach wojny, powołanie
We wspomnieniach często wraca do rodzinnego domu w Łopienniku. - Dzieciństwo w zgodzie z naturą. Praca na roli. Kiedy stawałem z kosą na żniwa, zdarzało mi się szwagra za sobą zostawić - śmieje się arcybiskup. I dodaje: Nawet plantatorem tytoniu byłem. Podczas okupacji pracował w urzędzie gminy, należał do Batalionów Chłopskich. Pseudonim "Kalina”. - Siostra należała do AK, jedno nie wiedziało o drugim. Chodziło o Polskę - wspomina. Po jednej z akcji Batalionów Chłopskich zawisła nad nim groźba aresztowania. - Mogłem uciec z Łopiennika. Wtedy Niemcy wzięliby moją matkę z ojcem. Zostałem. To był trudny wybór. Ale skończyło się szczęśliwie - wspomina. W czasie wojny przyszło też powołanie. - Czułem, że życie świeckie jest nie dla mnie. W lutym 1942 władze okupacyjne pozwoliły na wznowienie seminarium poza Lublinem, w domu ss. szarytek w Krężnicy Jarej. Pojechałem tam ze znajomym księdzem. Zostałem. W 1948 r. przyjąłem świecenia kapłańskie z rąk ówczesnego biskupa Stanisława Wyszyńskiego. • Co ksiądz czuł, leżąc na posadzce kościoła? - Że żarty się skończyły. Oddałem się Bogu. Na służbę.
Na służbie
Najpierw rok wikariatu w Nałęczowie. Potem studia na KUL, doktorat z teologii dogmatycznej, w 1960 r. zostaje kanonikiem gremialnym Lubelskiej Kapituły Katedralnej. 14 marca 1966 r. zostaje biskupem tytularnym i biskupem pomocniczym lubelskim. Ale najważniejsze przychodzi w 1975 roku. 20 lipca obejmuje rządy nad diecezją lubelską. 25 marca 1992 r. zostaje podniesiony do godności arcybiskupa metropolity lubelskiego, 29 czerwca 1992 r. otrzymuje z rąk Ojca Świętego Jana Pawła II paliusz metropolity, 2 lipca 1992 r. obejmuje urząd arcybiskupa metropolity. 14 czerwca 1997 r. przechodzi na emeryturę. • Jak bilans? - 142 nowe parafie, 401 kościołów i kaplic na Lubelszczyźnie. To był trudny okres. • W styczniu 2007 ogólnopolski "Dziennik” napisał, że ks. abp Bolesław Pylak od 1961 r. był tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa? - Nie sprzedałem się na milimetr - mówi ze spokojem mój rozmówca.
Skromność
Jako arcybiskup zasłynął z wielkiej otwartości na ludzi. - Można było zadzwonić do mnie o każdej godzinie, jak trzeba, to i w nocy - mówi z uśmiechem. - Wychodziłem z założenia, że ksiądz jest dla ludzi. A biskup musi być jak ojciec. Raz skarci, ale jak trzeba, to przytuli - mówi z uśmiechem. Dziś żyje bardzo skromnie. W trzypokojowym mieszkaniu przy ul. Bernardyńskiej w Lublinie. Sypialnia, pokój do pracy pełen książek, maleńka jadalnia, podręczna kuchnia na zrobienie kawy czy herbaty. I wierne siostry, które mu gotują. Je bardzo skromnie. Chleb i miód na śniadanie. Do tego biały ser. Lub wiejskie jajko na miękko. Na obiad ryba. Dużo kaszy gryczanej. Na kolację kefir. - I tak całe życie. Może dzięki temu jeszcze daje sobie radę - mówi ze spokojem. Dużo pracuje. Publikuje artykuły i kolejne książki. Zastępuje arcybiskupa Życińskiego, uczestnicząc w życiu parafii Lubelszczyzny. A tam ludzie go uwielbiają. I nie odmawia sobie przyjemności, żeby od czasu do czasu pojechać na kongres medycyny naturalnej. Albo kupić kolejne wahadełko.
W smudze cienia
Siedzimy przy kawie. I urodzinowym serniku. Wspominamy Karola Wojtyłę, z którym znali się bardzo dobrze. - Mieszkał u mnie w kurii. Bardzo wesoły. Lubił pożartować. A wie pan, co najbardziej mnie w nim ujmowało? Skromność. I że tak ludzie do niego lgnęli. • Proszę księdza, jak to jest. Jesteście w tym samym wieku. Papież tyle się nacierpiał. A ksiądz wciąż młody? - Tak pan Bóg zdecydował. Tyle. Z moich kolegów wszyscy poszli na tamtą stronę. Zostałem sam. Już blisko i mnie. • Jak ksiądz spogląda wstecz, to co jest najważniejsze w życiu? - Sumienie. Trzeba być z nim w zgodzie. • Co jeszcze? - Zdrowie. Trzeba dbać o ciało. Zawczasu. • Często ksiądz porównuje to ciało do krnąbrnego osiołka? - Bo są pragnienia. Jest pożądliwość. Trzeba to zwyciężać. Nieraz człowiek upadnie. Ja też nie jestem aniołem. Ale Pan Jezus jest dobry. Wyciąga rękę. Bo Pan Jezus jest lepszy od ludzi...