Rodzice maluchów z Franciszkowa, Krępca czy Jackowa mogą odetchnąć z ulgą. Ich dzieci nie zostaną wykreślone ze świdnickich przedszkoli.
Problem rozbijał się o pieniądze. - Nie możemy finansować nauki "nie swoich” dzieci - tłumaczył kilka tygodni temu Tomasz Szydło, zastępca burmistrza Świdnika. Pieniądze na maluchy z Franciszkowa, Krępca czy Jackowa powinny pochodzić z Mełgwi.
Sprawa wyszła na jaw jesienią ubiegłego roku. Okazało się, że do świdnickich przedszkoli chodzi kilkadziesięcioro dzieci z sąsiedniej gminy. Rodzice posłali maluchy do Świdnika, bo do placówki w Mełgwi było im nie po drodze. - Mieszkam we Franciszkowie. Wystarczy, że przejdę przez tory i już jestem w Świdniku. To 10-15 minut drogi piechotą - żaliła się Anna Berejowska, mama 5-letniej Kasi. - Po pracy ją odbierałam i spacerkiem wracałyśmy do domu. W podobnej sytuacji było kilkadziesiąt rodzin.
Dziś nie muszą się już martwić. - Podczas ostatniej sesji radni podjęli uchwałę o przekazaniu części zadań oświatowych Świdnikowi - mówi Mariola Matyjaśkiewicz, podinspektor do spraw oświaty w Urzędzie Gminy Mełgiew.
Około 40 dzieci zostanie na liście świdnickich przedszkoli, mimo że gmina Mełgiew w tym roku nie zapłaci za ich pobyt w placówkach. - Od września do końca grudnia my pokryjemy wszystkie koszty. W styczniu Mełgiew ureguluje dług i zacznie finansować naukę swoich przedszkolaków - przyznaje Tomasz Szydło.
333 zł 26 gr - to miesięczna dotacja na jednego przedszkolaka.