

„Ulica Spółdzielczości Pracy to jeden wielki tor wyścigowy. Hałas przekracza wszelkie poziomy akceptowalności” – pisze do nas jedna z mieszkanek Ponikwody, prosząc nomen omen o nagłośnienie tematu nielegalnych wyścigów ulicznych, które nocami odbywają się na jednej z głównych arterii miasta.

Do tematu wracamy, bo czas płynie, a jak widać (i słychać) sprawa nie została rozwiązana. Nasi czytelnicy alarmują nas o stale trwającym procederze nocnych wyścigów przy Alei Spółdzielczości Pracy. Tematem zajął się radny miasta, Konrad Wcisło. Walczył on m.in. o postawienie w tym miejscu fotoradaru. – Dowiedziałem się, że w tym momencie nie ma takiej możliwości, choć wydaje się, że takie rozwiązanie poprawiłoby bezpieczeństwo na tej ulicy – mówi Wcisło.
– Analiza stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego, przeprowadzona przy współpracy z Komendą Wojewódzką Policji w Lublinie, nie wykazała zasadności instalacji fotoradaru we wskazanej lokalizacji – to oficjalny komunikat GITD, odpowiedzialnej za fotoradary.
Fotoradaru nie będzie, zresztą nie rozwiązałby on problemu wyścigów ulicznych, bo wielu z uczestników tej nielegalnej zabawy jeździ swoimi ścigaczami bez tablic rejestracyjnych, by w razie czego trudniej było o identyfikację. Fotoradar mógłby jedynie ukrócić brawurową jazdę zwykłych uczestników ruchu, którzy wieczorami na pustej ulicy lubią mocniej docisnąć prawy pedał.
Fotoradaru jednak nie będzie, ale to nie jedyne narzędzie, które można zastosować. Już teraz sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu ulic Spółdzielczości Pracy i Węglarza włączona jest przez całą dobę. Radny Wcisło twierdzi, że to rozwiązanie zaczęło się sprawdzać, ale potrzebne są dalsze kroki – całodobowe światła również na dwóch kolejnych krzyżówkach – z Dożynkową i Nasutowską. Ponoć okoliczni mieszkańcy mocno przyklaskują temu pomysłowi.
Póki co sprawa jest w zawieszeniu. Urząd Miasta przed podjęciem decyzji zwrócił się o opinię do Policji oraz dwóch rad dzielnic – Czechów Północny i Ponikwoda.
– W pierwszym półroczu tego roku otrzymaliśmy ponad 40 zgłoszeń z tego obszaru. Za każdym razem wysyłamy nasze patrole. Zatrzymaliśmy kilkadziesiąt dowodów rejestracyjnych pojazdów, które generowały zbyt duży hałas. Prowadzimy akcję „Stop-drift”, wysyłając dedykowane patrole w miejsca, gdzie takie wyścigi mogą się odbywać. Chodzi tu nie tylko o ulicę Spółdzielczości Pracy, ale też np. Jana Pawła II – komentuje Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. – Należy dodać, że na szczęście w ostatnim czasie nie odnotowaliśmy w tym miejscu żadnych poważnych wypadków – dodaje.
Wypadków przy Spółdzielczości Pracy faktycznie nie ma, ale nielegalne wyścigi są faktem, co mieszkańcy dokumentują na własną rękę, przesyłając nam nagrane przez siebie filmy. Widać na nich sunące z dużymi prędkościami motocykle – na ogół kilka na raz, co wskazuje na wyścigi, a nie przypadkowych miłośników ostrej jazdy, którzy korzystają z późnej pory. Czy na pewno trzeba czekać aż wydarzy się jakaś tragedia, by podjąć bardziej radykalne działania? Poza tym mieszkańcy cały czas podkreślają, że chodzi nie tylko o bezpieczeństwo, ale też komfort życia ludzi, którym ryk silników utrudnia spanie. Staje się to szczególnie uciążliwe w okresie letnim – otwieranie okien wiąże się z dużym hałasem.
Pojawił się nawet pomysł fotoradaru akustycznego. Takie rozwiązanie funkcjonuje już w kilku krajach Europy Zachodniej. W Polsce nie ma jeszcze odpowiednich przepisów prawa, które dopuściłyby wprowadzenie tego typu urządzeń na ulice. Mieszkańcy Spółdzielczości Pracy i okolic muszą więc poczekać.
Maniacy nielegalnego ścigania, zdaniem lokatorów z Ponikwody i Czechowa Północnego, mają zbierać się prawie codziennie pod tamtejszą restauracją McDonalds, by później bawić się w lubelską wersję Szybkich i wściekłych. Czy miejscy urzędnicy do spółki z policją poradzą sobie z naśladowcami bohaterów granych przez Vina Diesela, Paula Walkera i spółkę?
