

W miejscu znalezienia drona nie stwierdzono śladów eksplozji - powiedział PAP w niedzielę rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu Rafał Kawalec, odnosząc się do sobotniego upadku drona na polu w woj. lubelskim. Przyczyną rozbicia się maszyny mógł być brak paliwa. Nadal nie ma pewności czy była to samoróbka wykorzystywana do przemytu czy jednak dron wojskowy.

Zgłoszenie o znalezieniu szczątków niezidentyfikowanego obiektu w miejscowości Majdan-Sielec (gmina Krynice) policja otrzymała w sobotę ok. godz. 17.40. Nikt nie ucierpiał.
Rzecznik prasowy resortu obrony Janusz Sejmej powiedział PAP, że na Lubelszczyźnie rozbił się dron „nienoszący żadnych cech wojskowych”. Dodał, że jest to najprawdopodobniej dron przemytniczy.
- To jedna z wersji, które zostały przyjęte bezpośrednio po zdarzeniu - przyznaje Rafał Kawalec, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Dodaje jednocześnie, że w pobliżu miejsca, gdzie znaleziono dron nie natrafiono na żadne przedmioty, które "jednoznacznie wskazywałyby, że obiekt był wykorzystywany do przemytu".
- Z całą pewnością na dzisiaj możemy stwierdzić, że nie był to dron bojowy. Dopiero dokładne badania i opinia biegłego pozwolą nam określić, czy ta maszyna była tzw. samoróbką służącą np. do przemytu czy też np. dronem wojskowym - zastrzega prokurator Kawalec.
Zapowiedział, że dzisiaj oględziny na miejscu zdarzenia będą kontynuowane m.in. z powietrza przy użyciu drona.
Według wstępnych ustaleń znaleziona w sobotę maszyna była lekkiej konstrukcji, z tworzywa przypominającego styropian. - Na miejscu nie stwierdzono śladów eksplozji. Jedną z wersji braną pod uwagę jest to, że przyczyną rozbicia się maszyny był brak paliwa – dodał w rozmowie z PAP Rafał Kawalec. W rozmowie z Dziennikiem Wschodnim potwierdził ponadto informacje o tym, że na elementach drona były napisy w języku rosyjskim.
W wydanym również dzisiaj komunikacie śledczy przekazali, że policję o znalezieniu drona poinformował właściciel pola, na które obiekt spadł. Podczas przesłuchania mężczyzna mówił, że poprzedniej nocy, ok. godz. 2 słyszał hałas. Według niego, źródłem dźwięku mógł być upadek obiektu na ziemię.
Sprawę od soboty badała Prokuratura Rejonowa w Tomaszowie Lubelskim. Już zdecydowano, że przejmie ją do prowadzenia zamojska okręgowa. Śledczy zamierzają ustalić m.in. rodzaj drona, do czego mógł on służyć, w jaki sposób znalazł się w tym miejscu, z jakiego kierunku nadleciał.
Starosta tomaszowski Henryk Karwan przekazał PAP, że obiekt spadł na pole, ok. 500 metrów od zabudowań. – Bez względu na to, jaki to był dron, niestety nie został wcześniej wykryty przez specjalistyczne systemy. Jako powiat przygraniczny obawiamy się takich działań prowokacyjnych, zaczepnych, sprawdzających. Strach jest na pewno dużo większy niż w głębi kraju – przyznał starosta.
Majdan-Sielec to wieś położona ok. 50 km od granicy z Ukrainą. Zamieszkuje ją około 200 osób.
