Po aferze podsłuchowej w miejskiej spółce ważą się losy członka jej rady nadzorczej, który miał założyć w firmie pluskwę. Wyproszono go z posiedzenia rady, gdy z działań w jego sprawie odpytywany był zarząd. To czy na stałe wyprosić Konrada B. z firmy, ma teraz ocenić zarząd LPEC
Przypomnijmy: podejrzenie, że w firmie jest podsłuch pojawiło się po tym jak kierowniczka jednego z działów została pozwana do sądu przez Konrada B., który czuł się oczerniany w rozmowach z innymi pracownicami. Nagrania tych rozmów miał przedstawić w sądzie jako dowód na czerwcowej rozprawie twierdząc, że płytę dostał pocztą od nieznanego nadawcy.
Pozwana i jej nagrane koleżanki powiadomiły o podsłuchu prokuraturę, która zarzuciła Konradowi B. nielegalny montaż urządzeń i użycie nagrań.
Oprócz śledczych panie zawiadomiły też zarząd Lubelskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, który w piątek musiał się tłumaczyć radzie nadzorczej z tego, jak na ten sygnał zareagował. W odpytującej radzie zasiada też Konrad B., ale w tym punkcie obrad nie pozwolono mu uczestniczyć. – Został wykluczony – mówi Artur Szymczyk, szef rady nadzorczej LPEC i zastępca prezydenta miasta.
Wykluczone są też konsekwencje wobec zarządu. – Jego działania były właściwe – ocenia Szymczyk. – Zlecił on audyt, który nie wykazał obecności urządzeń podsłuchowych, ale pewne ślady będące podstawą doniesienia do prokuratury.
Jak informuje Szymczyk, rada nadzorcza zobowiązała zarząd do wykonania rekomendacji audytu, w tym nadzoru nad szczególnie wrażliwymi dla spółki pomieszczeniami, włącznie z montażem kamer, kontrolą wejść i wyjść oraz korzystania z kluczy.
Co dalej z Konradem B.? Z rady nadzorczej może odwołać go tylko załoga, której jest przedstawicielem. Tego, czy dalej będzie członkiem załogi jeszcze nie wiadomo. Spółka nie ma oficjalnej wiedzy o zarzutach postawionych mu przez śledczych.
– W poniedziałek pełnomocnik LPEC wystąpi do prokuratury z pytaniem w tej sprawie – mówi Szymczyk. – Zarząd musi zbadać, czy są podstawy do zwolnienia pana B., który jest objęty ochroną związkową. Nie chcę niczego przesądzać. To zarząd musi podjąć decyzję. W jedną lub drugą stronę.
Władze spółki mają się też upewnić w prokuraturze, czy wśród nagrań nie ma informacji wrażliwych dla firmy. LPEC to jedna z kluczowych spółek komunalnych, zaspokaja 60 proc. zapotrzebowania Lublina na ciepło.
Cała sprawa ma też tło obyczajowe. Pozwana przez Konrada B. kierowniczka miała wcześniej zeznawać na jego niekorzyść, gdy mężczyzna rozwodził się z żoną, również zatrudnioną w LPEC.