Lekarze z lubelskiego szpitala jeździli po świecie za pieniądze firm farmaceutycznych. A potem zasiadali w komisjach przetargowych. Przetargi na dostawy leków i sprzętu wygrywali sponsorzy ich wyjazdów - wynika z raportu NIK.
Kontrolerzy przyłapali na fatalnych praktykach m.in. lekarzy z PSK nr 1 w Lublinie. W latach 2006–2008 aż 97 medyków ze szpitala przy ul. Staszica pojechało na 274 zagraniczne szkolenia. Firmy produkujące lub dostarczające leki oraz sponsorzy badań zapłacili przynajmniej za 120 takich kursów. Okazało się, że dwóch lekarzy, którzy byli na darmowych konferencjach, zasiadało potem w komisjach przetargowych, decydujących o dostawach sprzętu i leków dla szpitala.
Firma farmaceutyczna sponsorowała wyjazdy lekarzy na sympozja naukowe, a potem wygrała przetarg
To nie wszystko. Dostawcę leków w czterech przetargach wybierał m.in. lekarz, który był w Niemczech i USA na koszt jednej z dwóch startujących w przetargu firm. Korzystał również z wyjazdów zagranicznych sponsorowanych przez drugą z ubiegających się o zlecenie firm, a podczas badań klinicznych sprawdzał produkt jednej z nich.
– Lekarze złożyli oświadczenie, że nie ma konfliktu interesów i mogą zasiadać w komisjach przetargowych. To może budzić wątpliwości, czy byli bezstronni. Złożyliśmy więc zawiadomienie do prokuratury – mówi Paweł Biedziak, rzecznik NIK.
Beata Syk–Jankowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie, nie potwierdziła nam wczoraj tej informacji. O sprawie wie już za to przełożony medyków.
– Zachowanie lekarzy było naganne. Kiedy dowiedzieli się, kto startuje w przetargu, powinni byli zrezygnować z zasiadania w komisji – ocenia Adam Borowicz, dyrektor Szpitala Klinicznego nr 1. – Ale konsekwencje wobec tych lekarzy mogę wyciągnąć dopiero po wyroku sądu – dodaje.
Co zrobić, żeby w przyszłości ograniczyć takie sytuacje? – Każdy, kto jedzie na urlop szkoleniowy, musi mnie informować, gdzie jedzie i kto finansuje ten wyjazd. To mi ułatwia formowanie składu komisji przetargowych – mówi dyrektor. – Ale na urlopie bezpłatnym lub wypoczynkowym lekarze mogą robić, co chcą.