Kilkadziesiąt drzew wycięto z terenu między ul. Orkana i Hetmańską. Na ich wycinkę pozwolił Urząd Miasta. Zrobił to na prośbę inwestora tłumaczącego, że musi "uporządkować teren", bo żąda tego Straż Miejska. - Chodziło nam tylko o śmieci - zastrzegają strażnicy
Na terenie położonym między ul. Orkana i parkingiem przy Hetmańskiej przez wiele lat rosły drzewa, krzewy oraz dzika zieleń. Było też mnóstwo śmieci pozostawianych przez ludzi, którzy „w tak pięknych okolicznościach przyrody” pili alkohol, choć zapewne nie tylko przez nich, bo na tanie wino raczej nie chadza się ze starym żelazkiem, czy innymi rupieciami, których było tu pełno.
Śmieci jeszcze można tu znaleźć, chociaż drzewa już tu nie rosną. O pozwolenie na ich usunięcie wystąpiła do Ratusza jedna z lubelskich firm deweloperskich, CRH Żagiel Dom. – W trakcie rozpatrywania jej wniosku na miejscu została przeprowadzona wizja lokalna – mówi Olga Mazurek-Podleśna z lubelskiego Ratusza. Urzędnicy stwierdzili, że na usunięcie 29 drzew wcale nie trzeba pozwolenia, bo są na tyle młode. – Stan 30 innych określono jako zły lub bardzo zły, a na 4 zdrowe nie wydano pozwolenia.
– CRH Żagiel Dom wnioskował o zgodę na wycinkę 63 drzew ze względu na kilkukrotne wezwania Straży Miejskiej do uporządkowania tego terenu – informuje Joanna Bobowska z Urzędu Miasta. Jako inne powody spółka wskazała „uporządkowanie terenu pod budowę” i „przebywanie osób nieupoważnionych”.
– Rzeczywiście, mam bardzo gruby plik dokumentacji z naszych interwencji w tym miejscu – przyznaje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej, która wiele razy odwiedzała ten zagajnik. Ale zapewnia, że nigdy strażnicy nie żądali wycięcia drzew i krzewów. – Nasze zalecenia dotyczyły tylko posprzątania terenu.
Czy same porządki by nie wystarczyły i trzeba było wycinać zieleń? – Jeżeli myślimy o inwestycji w tym miejscu to samo uporządkowanie terenu nie wystarczyło, a krzaki były olbrzymią zachętą dla tych, którzy mocno śmiecą – odpowiada Tomasz Krochmalski z zarządu CRH Żagiel Dom. Spółka została zobowiązana przez miasto do posadzenia na swojej działce 30 klonów.
Firma zamierza w przyszłości postawić tu bloki mieszkalne. Na razie nie pozwala na to plan zagospodarowania terenu. – Zgodnie z zapisami planu teren ten jest zarezerwowany pod usługi publiczne – przyznaje Bobowska, ale miejscy urbaniści już pracują nad zmianą przeznaczenia tej ziemi. Procedura jeszcze trwa.
Tuż obok działek wykarczowanych przez dewelopera jest wciąż zadrzewiony pasek gruntu – własność miasta. – Analizujemy możliwość sprzedaży tej nieruchomości – przyznaje Bobowska. – Na razie nie zostały przeprowadzone żadne formalności, nie ma też wyceny.