Niecodzienny pomysł na ułatwienie przejazdu Krakowskim Przedmieściem zgłosiła wczoraj jedna z miejskich radnych. Chce, by w godzinach szczytu rzadziej włączało się zielone światło dla pieszych. Ale to właśnie pieszych jest tu na skrzyżowaniach więcej niż aut
– To jest nie do wytrzymania – mówi radna Małgorzata Suchanowska (PiS) o swoich wrażeniach z jazdy autobusem przez Krakowskie Przedmieście. W godzinach popołudniowego szczytu tworzy się tu bardzo duży korek pojazdów zmierzających w kierunku Alej Racławickich. – Między przystankiem na ul. 3 Maja przy skrzyżowaniu z Krakowskim Przedmieściem, a Ogrodem Saskim autobusy stoją w korku po 20 minut. Zastanawiałam się jak to zmienić.
Efektem rozmyślań Suchanowska dzieliła się na wczorajszej sesji Rady Miasta z prezydentem i jego podwładnymi. – Bardzo prosiłabym, żeby w godzinach szczytu i największego korka, plus minus między godz. 15 a 17 te światła dla pieszych po prostu były rzadziej włączane. A przebieg autobusów i samochodów osobowych żeby był wydłużony – mówi radna.
Ale urzędnicy od miejskich dróg zgodnie twierdzą, że nic dobrego by z tego nie wyszło, a pokrzywdzonych byłoby więcej niż tych, którzy skorzystają na zmianach. – Zielone światła dla pieszych i tak nie są tu zbyt długie, żeby jeszcze dodatkowo dawać priorytet transportowi kołowemu – stwierdza Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. – Prędzej zastanawiałbym się jak jeszcze bardziej upłynnić tu ruch pieszych – dodaje Aleksander Wiącek, asystent prezydenta Lublina.
Z oficjalnych pomiarów ruchu wynika, że w szczycie więcej jest tu pieszych, niż pojazdów. Przez skrzyżowanie z ul. Chopina i Ewangelicką w ciągu kwadransa przewijało się 359 pojazdów i 644 pieszych – To dane z październikowej środy, z godz. 15.30 – informuje Kieliszek. O tej samej godzinie w inny dzień powszedni przez skrzyżowanie Krakowskiego Przedmieścia z Wieniawską przewinęło się w kwadrans 613 pieszych i 252 pojazdy.
– To nie jest wina pieszych, że autobusy mają problem z przejechaniem przez centrum miasta, ale tego, że porusza się tu bardzo dużo samochodów indywidualnych, w których często jedzie tylko jedna osoba – podkreśla Wiącek. Urzędnicy muszą teraz sporządzić oficjalną odpowiedź na oficjalne pytanie radnej. Nieoficjalnie przyznają, że najkrótsza odpowiedź brzmiałaby „nic z tego, nic to nie da”.