Miasto może zablokować budowę spopielarni zwłok przy ul. Głuskiej. – Pojawiły się nowe okoliczności – oznajmił wczoraj prezydent wznawiając postępowanie, które już raz się zakończyło i to korzystnie dla inwestora. Prawomocna od dwóch lat decyzja może zostać uchylona, a to wykluczyłoby budowę.
To nieoczekiwany zwrot w sprawie spopielarni, którą na działce przy ul. Głuskiej 254 (tuż przy granicy z gminą Głusk) chce ulokować właściciel zakładu kamieniarskiego. O pozwolenie na budowę wystąpił do Urzędu Miasta dzięki temu, że ten sam urząd wydał mu decyzję o warunkach zabudowy i to już wiosną 2014 r. Wtedy Ratusz stwierdził, że nie ma przeszkód, by stanął tu piec kremacyjny.
Decyzja ta stała się prawomocna. Nie odwołała się od niej żadna ze stron postępowania, do których zaliczali się właściciele bezpośrednio przyległych działek. Ale właściciele tych dalszych działek podnoszą teraz protest. Tłumaczą, że także na ich posesje ta inwestycja miałaby wpływ, dlatego oni też powinni być stroną postępowania, a skoro nie byli, to procedurę trzeba wznowić. I o takie wznowienie wnioskują.
– Mamy obowiązek rozpoznać te wnioski – tłumaczy Zbigniew Dubiel, szef prawników Ratusza. Zapowiada, że urzędnicy sprawdzą, czy ich decyzja z marca 2014 r. nie jest „dotknięta wadą prawną”. – Mamy na to 30 dni – mówi Beata Malicka-Ząbek z miejskiego wydziału architektury. Analiza może potrwać 60 dni, jeśli urzędnicy uznają sprawę za skomplikowaną.
Do tego czasu zawieszone będzie rozpatrywanie wniosku o pozwolenie na budowę. Inwestor jest zaskoczony. – Nie widzę podstaw, żeby wznawiać procedurę – mówi Grzegorz Hawryluk, mąż właścicielki. Ratusz widzi za to podstawy, by jeszcze raz ocenić, kogo tu uznać za stronę postępowania.
– Nie ma wprost przyjętej klauzuli, że są to tylko właściciele działek sąsiednich – stwierdza Dubiel. Tymczasem Malicka-Ząbek przyznaje: – Orzecznictwo jest takie, że stronami są właściciele działek bezpośrednio sąsiadujących.
Urzędnicy zapowiadają, że pochylą się też nad kwestią zagospodarowania okolicznych działek, które musieli wziąć pod uwagę ustalając warunki zabudowy. Musieli „dopasować się” do sąsiedztwa, ale to „dopasowanie” nie podoba się ludziom z domów stojących pod Lublinem. Twierdzą, że urzędnicy z miasta dostrzegli tylko usługowe sąsiedztwo pomiejskiej stronie, a pominęli bliskość domów po stronie gminnej.
– Tu zaraz obok są budynki mieszkalne – mówi Aleksandra Poleszak z Dominowa. Obawia się spalarni, choć miałaby stanąć 240 m od jej domu. Dlatego posunięcie Ratusza ją ucieszyło. – To szansa, że decyzja zostanie anulowana.
Po stronie przeciwników inwestycji stanął wczoraj prezydent Lublina, choć zastrzegł, że to jego prywatny pogląd, a jako prezydent musi się trzymać przepisów. – Czasami tzw. interes społeczny stać może w kolizji z przepisami prawa – mówi Krzysztof Żuk. Stronę protestujących kilka dni wcześniej zajął także wojewoda: – Zrobię wszystko, żeby ta inwestycja tam nie powstała – oświadczył Przemysław Czarnek.
Jutro przeciwnicy spopielarni mają protestować obok miejsca planowanej instalacji. Inwestor zapowiada, że będzie z nimi rozmawiał. – Będziemy dążyć do dialogu – mówi Hawryluk.
Wczoraj prezydent zapowiedział, że wystąpi do rządu o zmianę prawa zaliczającą spopielarnie zwłok do inwestycji, które muszą być poddawane pod konsultacje społeczne.