

Podczas dzisiejszego posiedzenia Sejmu premier Donald Tusk zawnioskował o zgodę na dalsze, czasowe zawieszenie prawa do azylu dla migrantów. Podczsas swojego wystąpienia skrytykował politykę migracyjną poprzedniego rządu oraz opozycyjnego kandydata na prezydenta.

Pod koniec marca w życie weszło rozporządzenie w sprawie czasowego ograniczenia prawa do złożenia wniosku o udzielenie ochrony międzynarodowej na granicy z Białorusią. Ograniczenie to miało obowiązywać przez 60 dni, ale za zgodą Sejmu może zostać przedłużone i wszystko wskazuje na to, że tak się stanie. Wniosek o przedłużenie tego okresu złożył premier.
Donald Tusk okazję do wystąpienia na sejmowej mównicy wykorzystał do krytycznego zrecenzowania polityki migracyjnej i międzynarodowej prowadzonej przez rządy Zjednoczonej Prawicy. Szef obecnego rządu zarzucił ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego wydawanie "rekordowej w skali Europy" liczby wiz dla cudzoziemców i tolerowanie fikcyjnych deklaracji np. o studiowaniu na polskich uczelniach.
"To, co robili nasi poprzednicy: otworzyli granice, wydali rekordową ilość wiz, nie tylko rekordową w historii Polski, rekordową w skali europejskiej, zarabiając na tym grube pieniądze, żeby nie było wątpliwości" - powiedział premier, przypominając o zarzutach dla podejrzanych w sprawie tzw. afery wizowej.
Mimo tego, że przed laty Tusk dość przychylnie wypowiadał się o "biednych ludziach" próbujących dostać się nielegalnie do Polski i dawał wyraz braku wiary w możliwość budowy muru na granicy, w dzisiejszym przemówieniu używał argumentów, które wyborcom PO mogą przypominać te wskazywane dotychczas przez polityków z prawej strony sceny politycznej.
Tusk dzisiaj nie mówił językiem Agnieszki Holland, czy aktorki Barbary Kurdej-Szatan. Zamiast empatii dla migrantów wskazywał na wojnę hybrydową prowadzoną przez Rosję i Białoruś, chwalił się uszczelnieniem muru i gotowością do łamania międzynarodowych zasad jeśli przyczyni się to do poprawy bezpieczeństwa Polski i pozwoli ochronić strukturę społeczną kraju przed naruszeniem w wyniku zbyt intensywnej migracji osób z innych kręgów kulturowych. "Złote czasy przemytników skończyły się wraz z rządami PiS-u" - podkreślił.
Zapowiedział jednocześnie przeprowadzenie w krajach pochodzenia migrantów próbujących forsować polsko-białoruską granicę - kampanii społecznej w celu ich zniechęcania do przyjazdu. "Nie przyjeżdżajcie tutaj, nie macie szans przekroczyć polskiej granicy" - streścił komunikat, który ma trafić najpewniej do obywateli z Afryki oraz krajów Bliskiego Wschodu.
Premier przed drugą turą wyborów prezydenckich starał się przybrać niemal konfederacki sznyt wspominając m.in. o polskich rolnikach, w których interesy uderzyło szerokie otwarcie granicy na produkty rolne z Ukrainy. Tusk zapewnił, że on sam antyukraiński nie jest i popiera konieczność wojskowej pomocy dla naszego sąsiada, ale jak zaznaczył - nie kosztem Polski.
W trakcie debaty w imieniu Prawa i Sprawiedliwości głos zabrał poseł Jarosław Zieliński, który rozporządzenie przedłużające zawieszenie prawa do azylu nazwał propagandowym. Zaprzeczył również, by liczba nielegalnych wiz w czasach ich rządów sięgała tysięcy i przypomniał, że wykrycie nieprawidłowości nastąpiło, gdy u władzy była jego partia. Poseł Zieliński wyjaśnił jednocześnie, że migranci byli sprowadzani do kraju, by mogli pracować dla dobra polskiej gospodarki, zwłaszcza w sektorze rolnictwa i budownictwa, gdzie rąk do pracy brakowało najbardziej.
Zdaniem parlamentarzysty "pakt migracyjny i tylnymi drzwiami wprowadzane rozwiązania stwarzają lepsze, dogodniejsze warunki dla nielegalnych migrantów, niż mają Polacy, którzy będą płacić na to podatki".
Tymczasem Donald Tusk w swoim przemówieniu nie zatrzymał się na sprawach migracyjnych. W trakcie przemówienia uderzył m.in. w kandydata na prezydenta RP, Karola Nawrockiego. Premier wypomniał mu niski wynik (16,83 proc.) w jego rodzinnym Gdańsku, a nawet zasugerował, że jako ochroniarz pracował na tzw. bramce w kasynach i agencjach towarzyskich.
