

Ponad trzy tysiące pracowników puławskich Zakładów Azotowych w tym miesiącu mogło być zaskoczonych wcześniejszym, niż zwykle przelewem pensji. To byłaby nawet miłą niespodzianką gdyby nie fakt, że przelano tylko połowę ustalonej kwoty. Kiedy następna transza?

Grupa Azoty, chemiczny koncern zrzeszający największe państwowe zakłady tej branży w Polsce, od kilku lat boryka się z poważnymi problemami ekonomicznymi. Spadek popytu, światowa dekoniunktura, wysokie obciążenia podatkowe, coraz silniejsza konkurencja z obszarów pozaunijnych, nietrafione decyzje biznesowe - przyczyn tej sytuacji z pewnością jest wiele. Mimo to, wynagrodzenia dla pracowników dotychczas wypłacano nie tylko terminowo, ale także w jednej transzy. Zgodnie z umową - do 10-tego.
W tym miesiącu jest inaczej. Pracownicy Zakładów Azotowych w Puławach przelewy dostali niespodziewanie już przed weekendem, 3-4 lipca, a więc zacznie wcześniej, niż zazwyczaj. Ale, co mogło być zaskoczeniem, była to jedynie połowa całości spodziewanej sumy. Co z drugą? Temat lipcowych pensji poruszono podczas piątkowego spotkania związkowców zawodowych z przedstawicielami zarządu spółki.
- Druga transza, jak zapewnił nas wiceprezes Wojciech Szmyła, ma zostać wypłacona 9-tego lipca. Ufamy w to, że tak się stanie - mówi nam Sławomir Wręga, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego. - Podział pensji na dwie części mógł być zaskoczeniem, ale nie wywołał większych emocji wśród załogi. Zdążyliśmy przywyknąć do poczucia niepewności - dodaje, dementując jednocześnie pogłoski mówiące o tym, że istnieją jakieś zaległości finansowe wobec pracowników.
Informacje o podziale załoga otrzymała również poprzez zakładowy radiowęzeł. Dlaczego w ogóle doszło do podziału? Wersja optymistyczna jest taka, że przyspieszenie wypłat to pozytywny gest w stronę załogi, taki wakacyjny prezent. Wersja pesymistyczna mówi natomiast zawraca uwagę natomiast na to, że podział dowodzi braku środków finansowych pozwalających na wypłatę pensji w całości.
Tak, czy inaczej, dopóki wynagrodzenia są wypłacane na czas, a w tym miesiącu najpewniej tak będzie, morale wśród załogi puławskich Azotów raczej nie spadnie. Sami związkowcy zwracają uwagę na ważniejszy z ich punktu widzenia aspekt tej sprawy.
- To nie liczba transz jest ważna, a wysokość naszych wynagrodzeń. W 2012 roku pracownicy puławskich Azotów zarabiali średnio prawie 170 proc. ówczesnej średniej krajowej. Dzisiaj ta średnia wynosi ok. 80 proc. Zarabiamy coraz mniej i taka jest prawda - wylicza Sławomir Wręga, który winnych takiego stanu rzeczy dopatruje się na południu, u większościowego udziałowca "Puław".
- Taki jest skutek zarządzania grupą przez nieudaczników z Tarnowa - ocenia nasz rozmówca sugerując niewłaściwą jakość kierownictwa spółki Grupa Azoty S.A., z siedzibą właśnie w Małopolsce. - Ale jak ma być dobrze, skąd mają się brać pieniądze, skoro pół naszej fabryki stoi? Drogie, potężne instalacje do produkcji kaprolaktamu i maleminy stoją. Mistrzowie, najlepsi fachowcy na rynku, albo już odeszli z pracy albo zostali skierowani na inne stanowiska, np. do zamiatania miotłami pakowni. Smutny widok - podsumowuje przewodniczący największej organizacji związkowej w ZA.
Sama spółka sprawy podziału wynagrodzenia za czerwiec oficjalnie nie komentuje. Nieoficjalnie słyszymy zapewnienia, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma powodu do niepokoju.
