Monitoring w Zamościu działa, ale można go łatwo oszukać. Przekonała się o tym właścicielka zakładu fryzjerskiego przy ul. Pereca.
Na Starym Mieście monitoring funkcjonuje od 2 lat. Teraz działa 11 kamer, a następnych 15 pojawi się niebawem. Koszt tej inwestycji pochłonie ok. 1 mln 200 tys. zł. System ma poprawić bezpieczeństwo. Na razie skutek jest niewielki. - Gromady chuliganów nadal chowają się po bramach, tyle że głębiej - mówi Anna Chodun, pracownik jednego z butików. - Bójki się zdarzają, a żebracy wchodzą do sklepów jeden po drugim. Monitoring niczego nie zmienił.
Komendant Straży Miejskiej w Zamościu zapewnia, że na Starówce zrobiło się jednak bezpieczniej. - Kamery są obrotowe i nie wszystko jednocześnie rejestrują. Budzą jednak należyty respekt - mówi Wiesław Gramatyka. - Spadła liczba bójek, kradzieży czy chuligańskich wybryków. Mniej jest także amatorów picia wódki i innych wyskokowych trunków.
Niektórzy nauczyli się jednak kamery przechytrzać. - Kiedy robią sztuczne zamieszanie, oko kamery zwraca się w tym kierunku, a ich kumple, np. malują ściany czy wybijają szyby - mówi Gramatyka. - Tak mogło być przy ul. Pereca. Jeszcze raz przeanalizujemy cały materiał. Po nitce dojdziemy do kłębka. Gdy zadziała 26 kamer, system stanie się skuteczniejszy.