Menedżerowie lokali gastronomicznych z Nałęczowa z zazdrością patrzą na otwierające się sanatoria. Mają nadzieję, że rząd również im pozwoli wznowić działalność. Restauratorzy desperacko próbują przetrwać, utrzymać zatrudnienie i przygotować się do nowego sezonu.
Przedłużający się lockdown coraz bardziej rujnuje nałęczowskie hotele i lokale gastronomiczne. Ale ich właściciele nie mogą na razie skorzystać z powrotu do uzdrowiska kuracjuszy.
– Nasza restauracja pozostaje zamknięta dla gości. Wydajemy dania na wynos, ale niestety jest ich bardzo mało – mówi Mateusz Ryszawa, menedżer restauracji Niebo i Las w eko-resorcie Łubinowe Wzgórze koło Nałęczowa. – Obłożenie hotelu również jest niewielkie, więc pandemia naprawdę daje nam w kość. Na szczęście w eko-resorcie obyło się bez zwolnień. Wszyscy zachowali miejsca pracy. – Bardzo nam na tym zależało, bo większość pracowników jest z nami od dawna. To wartościowy i sprawdzony zespół – dodaje Ryszawa.
Mateusz Ryszawa twierdzi, że nieustanne przedłużanie zakazu obsługi klientów wewnątrz restauracji to błąd.
– Moim zdaniem koronawirus zostanie już z nami na zawsze, więc musimy po prostu nauczyć się z nim żyć – przekonuje. Ryszawa nie neguje istnienia pandemii. – Wiem że osoby zakażone umierają, ale w działaniach rządu brakuje mi spójności, sensu i logiki. Odnoszę wrażenie, że niektóre decyzje podejmowane są przez osoby nie znające faktów, a wprowadzanie zakazów nie jest poprzedzone realnymi konsultacjami, rozmowami z branżą – przekonuje. I dodaje, że cały zespół liczy na to, że najpóźniej po świętach wielkanocnych obecne przepisy zostaną poluzowane.
W podobnym tonie wypowiada się jeden z pracowników nałęczowskiej Willi Feliks. – Próbujemy działać, sprzedawać dania na wynos, ale jest naprawdę ciężko. Ruchu nie ma. Pogoda również nam nie pomaga. Gdyby wyszło słońce, tych klientów być może byłoby trochę więcej – mówi nasz rozmówca. Podobnie jak w przypadku Łubinowego Wzgórza, restauracja przy ul. Armatnia Góra w Nałęczowie nie zamierza nikogo zwalniać. Nastroje nie są jednak najlepsze. – Do niedawna liczyliśmy na rychłe zniesienie części zakazów, ale dzisiaj martwimy się ryzykiem wprowadzenia pełnego lockdownu – przyznaje.
Żaden z nałęczowskich lokali nie zdecydował się na otwarcie wbrew rządowemu rozporządzeniu.
Restauracje regularnie są kontrolowane przez inspektorów sanepidu, którzy sprawdzają, jak wygląda stosowanie sanitarnego reżimu. – Przestrzegamy wytycznych, mimo tego że w moim przekonaniu otwarcie restauracji, przy zachowaniu reżimu, byłoby bezpieczne – zapewnia menedżer Nieba i Lasu.
Przedsiębiorcy z branży gastronomicznej często podnoszą również argument dotyczący niekonsekwencji we wprowadzaniu poszczególnych zakazów. Jak przyznają, trudno im uwierzyć w to, że osoby, które na pewien czas zdjęłyby maski, by zjeść u nich obiad, stworzyłyby większe zagrożenie sanitarne niż tłumy klientów na zakupach w galeriach handlowych czy supermarketach.