Chełmskie ośrodki dla bezdomnych pękają w szwach. W schronisku im. św. Brata Alberta wolne miejsca pozostały już jedynie na korytarzu.
Myka zapewnia, że zgodnie z przyświecającymi członkom stowarzyszenia założeniami, każdy potrzebujący może u nich liczyć na nocleg, jedzenie i ubranie. Pod jednym, absolutnym warunkiem: musi przyjść trzeźwy.
- Ostatnio policja przywiozła do nas kompletnie pijanego mężczyznę, który jak się okazało nie miał nogi - mówi prezes. - Przyjęłam go, ale kosztem mojego autorytetu wobec pozostałych mieszkańców.
Myka ma nadzieję, że podobna sytuacja już się nie powtórzy. Taką obietnicę uzyskała podczas środowego spotkania od Andrzeja Korolczuka, zastępcy komendanta miejskiego policji w Chełmie. Oprócz niego w naradzie uczestniczyli jeszcze przedstawiciele samorządu, Straży Miejskiej, Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej oraz kierownictwo schroniska prowadzonego przez Monar-Markot. Korolczuk zapowiedział, że pijani bezdomni przed otwarciem Izby Wytrzeźwień będą umieszczani w dwóch wydzielonych celach policyjnego aresztu.
- Dotyczy to jedynie tych, którzy swoim zachowaniem naruszą prawo - mówi Korolczuk. - W przeciwnym razie, jeśli potrzebują schronienia, najpierw powinni wytrzeźwieć, po czym zgłosić się do jednego, czy drugiego schroniska. Sam fakt spożywania alkoholu nie jest przecież przestępstwem.
Wszyscy dzielnicowi otrzymali już polecenia, aby penetrowali miejsca, gdzie koczują bezdomni. Chodzi o dworce PKP, kolektory ciepłownicze, czy opuszczone budynki. Zajmują się tym również ich koledzy ze Straży Miejskiej.
- Uważam, że spotkanie było potrzebne - mówi Danuta Cichowicz, dyrektor Wydziału Spraw Społecznym UM. - Niby wiadomo było, co do kogo należy, ale czasami w konkretnych sytuacjach brakowało koordynacji i zakresu kompetencji. Myślę, że tej zimy razem będziemy bardziej skuteczni.