Przez kilka godzin kilkunastoosobowa grupa przyszłorocznych maturzystów sprzątała żydowski cmentarz.
Kiedy Zbigniew Lubaszewski im to zaproponował, nikt nie miał nic przeciwko temu. Gwoli sprawiedliwości uczniom chełmskiego Liceum Ogólnokształcącego trudno było odmówić swojemu wychowawcy. Niemniej jednak grabiąc trawę czy zbierając śmieci nie wydawali się do tych czynności przymuszeni.
- Profesor potrafił nas zaciekawić i zachęcić - mówi Katarzyna Kwiatek. - Zanim wybraliśmy się na żydowski cmentarz, mieliśmy lekcję o Holocauście. Nasz wychowawca oprowadził nas też po mieście, opowiadając o dawnych mieszkańcach pochodzenia żydowskiego i tym, co po nich pozostało. To było naprawdę ciekawe.
Radosław Drozd, kolega Kasi uważa, że również inne szkoły powinny brać udział w podobnych przedsięwzięciach. Może wtedy młodzi ludzie przestaliby bezmyślnie bazgrać po ścianach "Jude raus!”. - Z naszej grupy na pewno już nikomu
nie zaświta to w głowie - zapewnia.
Pomysł, aby chełmski kirkut przynajmniej raz w roku sprzątała miejscowa młodzież, należy do Agnieszki Poźniak, szefowej Stowarzyszenia "Miasteczko”. Lubaszewski zresztą też do niego należy. To że przyprowadził młodzież w miejsce, gdzie prawdopodobnie już od XV wieku Żydzi chowali swoich zmarłych, wynikało również i z tego, że jego szkoła od trzech lat uczestniczy w programie Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego "Przywrócić Pamięć”. Uczniowie zbierali w Internecie informacje o chełmskich Żydach oraz spisywali relacje rodzin osób wyróżnionych za ratowanie Żydów przez jerozolimski Instytut Yad Vashem medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata”
W ubiegłym roku Lubaszewski i Poźniak przyprowadzili na kirkut uczniów podstawówki. Towarzyszył im wtedy Aleksander Wąsowicz z Komisji Rabinicznej przy Gminie Wyznaniowej Warszawskiej. Na co dzień zajmuje się właśnie żydowskimi cmentarzami. Między innymi na jego prośbę dzieci pozbierały wtedy okruchy kości. Zabrał
je do Warszawy, aby eksperci sprawdzili, czy przypadkiem nie są to ludzkie szczątki. Chociaż obiecał Agnieszce Poźniak, że się do niej w tej sprawie odezwie,
to jednak jak dotąd nie dotrzymał słowa.
- Właśnie od Wąsowicza wiem, że na żydowskim cmentarzu nie można prowadzić żadnych prac, które wiązałyby się z naruszeniem gruntu na głębokość ponad 5 cm - mówi Poźniak. - Chodzi o to, by nie wydobyć na powierzchnię kości pochowanych tam ludzi. W przeciwnym razie po przyjściu Mesjasza ludzie
ci nie mogliby dostąpić życia wiecznego.