Wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który wszedł w życie na początku tego roku, spowodował brak możliwości dokonania aborcji z powodu nieodwracalnych i śmiertelnych wad płodu. Co stało się z kobietami, które tuż przed wyrokiem planowały terminację ciąży?
Pani Ewa i jej mąż z radością oczekiwali na narodziny ich pierwszego dziecka. Do 12. tygodnia ciąży wszystko było w porządku. Przeprowadzone później badania genetyczne wykazały, że płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony.
- Byłam po dwóch badaniach prenatalnych. Miałam także wykonaną biopsję, z której wynikało, że jest trisomia trzynastego chromosomu. To oznacza bardzo ciężkie, nieuleczalne wady. Do tego doszedł brak podzielenia mózgowia na dwie półkule – opowiada pani Ewa
Lekarz wypisał Ewie skierowanie na zabieg terminacji. Po opublikowaniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego, sytuacja się zmieniła.
- Ciężko pogodzić się z taką diagnozą. Dziecko miało być, ale go nie będzie. Oni w ogóle nie zdają sobie sprawy z tego, co czuje kobieta w takiej sytuacji. Nie mówimy o aborcji dziecka niechcianego, tylko dziecka, które z góry skazane jest na cierpienie. Nie wiem, co to za ochrona życia – podkreśla.
Pomimo diagnozy i skierowania wydanego przez lekarza na terminację ciąży, szpital i konsultant wojewódzki odmówili pani Ewie wykonania zabiegu.
- Zaczęłam szukać pomocy. Zadzwoniłam do federacji, pani zaproponowała mi konsultacje psychiatryczne – opowiada.
Doktor Aleksandra Krasowska wydała pierwszą po ogłoszeniu wyroku Trybunału opinię psychiatryczną, w której uznała, że zmuszanie pacjentki do urodzenia martwego dziecka lub oczekiwanie na jego śmierć zagraża jej zdrowiu psychicznemu.
- Nie uważam, że to co robię jest odwagą. Z mojego punktu widzenia robię to, co jest moją pracą. Działam dla dobra pacjentki, jestem pewna, że nie mam się czego bać – podkreśla Krasowska.
Pomimo tego, że wystarczy jedna opinia psychiatryczna, szpital zażądał kolejnej. Następnie pani Ewie nakazano stanąć przed komisją, której opinia na temat potrzeby terminacji ciąży była negatywna.
- Zapytali mnie jak się czuję, czy miałam myśli samobójcze, jak sobie wyobrażam sytuację, w której ta ciąża musiałaby trwać. Podkreślali, że są ze mną. Pani doktor użyła bardzo mocnego słowa, opisując ten system, jaki mamy – wspomina pani Ewa.
Kobiet, które po ogłoszeniu wyroku Trybunału znalazło się w tragicznym położeniu jest znacznie więcej. Pani Beata podczas badania USG dowiedziała się, o ciężkich wadach płodu. Zdecydowała się na zabieg za granicą. Mimo iż zgodnie z polskim prawem kobieta nie może być karana za aborcję, to karze podlegają lekarze i osoby pomagające w jej dokonaniu.
- Mam koleżankę, której ze względu na obecną sytuację lekarz kazał urodzić martwy płód. Żaden lekarz nie chce mieć postawionych zarzutów o aborcję – opowiada.
W obecnej sytuacji kobiety masowo wyjeżdżają do klinik w Niemczech, Austrii i Holandii, gdzie zgodnie z prawem mogą dokonać aborcji.
- W klinice spotkałam sporo dziewczyn z Polski. Na parkingu było kilkadziesiąt samochodów z naszymi rejestracjami z całej Polski. Czułam się tam jak zdrajca, jak przestępca – dodaje pani Beata.
Janusz Rudziński, ginekolog, który prowadzi praktykę w niemieckich klinikach opowiada, że obecnie ma kilkadziesiąt telefonów Polski dziennie.
- W ostatni piątek przeprowadzałem zabiegi. Na 13 pacjentek, sześć było z letalnymi wadami płodu. Pacjentki dziś nie czekają na koniec badań prenatalnych. Obawiają się, że będą musiały takie ciąże donosić – mówi dr Rudziński. I dodaje: - Wada letalna to taka, która daje pewność, że płód umrze albo w łonie matki, albo tuż po narodzeniu. Letalna, znaczy śmiertelna.
Krystyna od 25 lat pomaga kobietom, które stanęły w obliczu ich najtrudniejszego, życiowego wyboru. Poznała wiele dramatycznych historii kobiet, zmuszonych do donoszenia ciąży.
- Znam kobietę, która urodziła dziecko z bezmózgowiem. Bardzo chciała zobaczyć dziecko, więc położne je przygotowały, zabandażowały jego głowę. To dziecko bardzo cierpiało. Matka po zobaczeniu go wpadła w straszną histerię. Po dziesięciu dniach dziecko zmarło, kobieta do dziś jest pod opieką psychiatrów – opowiada Krystyna Kacpura, dyrektorka Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Jak wspomina dzień opublikowania wyroku przez Trybunał Konstytucyjny?
- To była najstraszniejsza noc w moim życiu. Zaczęłam odbierać dramatyczne telefony od kobiet, które były już po badaniach prenatalnych i od tych, które na nie czekały oraz kobiet we wczesnych ciążach. Wszystkie te kobiety błagały o pomoc. Zwłaszcza te, które miały już terminy i odwoływano im zabiegi. Te kobiety wyły z rozpaczy. Błagały o pomoc – wspomina.
Doktor Maciej Socha na co dzień leczy pacjentki w ciążach z ciężkimi i nieodwracalnymi wadami płodu.
- Ten płód też ma podmiotowość, też ma godność. W sytuacji, w której jest uszkodzony, cierpi. Zakończenie ciąży powinno być przeprowadzone możliwie szybko, by nie ujmować dziecku człowieczeństwa. Jeżeli nie będziemy robić nic, to ciąża będzie trwała, a to oznacza zgodę na uporczywą terapię. Potrzebujemy więcej determinacji i aktywności przy podejmowaniu decyzji o zakończeniu ciąży możliwie szybko – przekonuje dr Maciej Socha, kierownik katedry perinatologii CM UMK.
Co zmienił wyrok z punktu widzenia lekarzy?
- Nie mamy szansy realizować tego, czego się nauczyliśmy, czyli pomagać pacjentkom. Nie możemy się pochylić nad ich człowieczeństwem. Człowiek to nie tylko biologia, a niektórzy aktywiści „pro-life” odnosząc się do wartościach duchowych, skupiają się tylko na ciele. Ważne tylko by się urodziło, ważne żeby ochrzcić. Naprawdę? – dodaje dr Socha.
Każdego dnia do lekarzy specjalistów trafiają zrozpaczone kobiety, a lekarze nie mogą im pomóc.
Nie można też bez kwarantanny wyjechać do Niemiec, Holandii czy Czech.
- Będzie się rodziło coraz mniej dzieci, bo kobiety będą bały się ciąży. Sama boję się następnej ciąży, jeśli dane mi będzie w niej być - kończy pani Ewa.