Już dwa lata piszemy do różnych urzędów prosząc o przycinkę drzew - skarżą się mieszkańcy jednej z kraśnickich ulic, którzy narzekają na sąsiedztwo parku.
- W czasie wiatru pochylają się i dotykając nawet dachu. Zagrażają naszemu bezpieczeństwu. Niektóre gałęzie są już uschnięte, mogą się połamać i powybijać nam okna - mówią mieszkańcy alei Niepodległości 52.
Drzewa z parku to nie jedyny kłopot tych ludzi. Z drugiej strony domu, od ulicy, rośnie kolejnych kilkadziesiąt drzew.
- One też wymagają przycięcia. Teraz w mieszkaniach mamy jeszcze jest w miarę widno, ale jak się tylko drzewa zazielenią to u nas zapadną ciemność - tłumaczą lokatorzy.
Problem tym, że aleja Niepodległości, jest droga powiatową Drzewa które rosną w pasie drogowym należą do Zarządu Dróg Powiatowych. Ale dwa metry dalej, po drugiej stronie chodnika, zaczynają się już tereny miasta. O przycięcie drzew ludzie muszą zwracać się zarówno do zarządcy drogi jak i do Urzędu Miasta.
Nie mogą jednak doczekać się żadnej interwencji.
A urzędnicy twierdzą że działają, bo napisali do starostwa o zgodę na wycinkę i teraz czekają. - Wystąpiliśmy o usuniecie kilkudziesięciu drzew na odcinku od Centrum Kultury i Promocji aż do szkoły. Mieliśmy sygnały również od mieszkańców dwóch sąsiednich bloków. Odpowiedzi jeszcze nie mamy więc nie wiadomo, kiedy będzie można wyciąć drzewa - tłumaczy Łukasz Kuczek, kierownik Referatu Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta w Kraśniku.
W Zarządzie Dróg też czekają na zgodę, ale nie ze starostwa tylko z Urzędu Miasta.
- Pismo wspólnoty mieszkaniowej zaopiniowałem pozytywnie. Na początek wycięte zostaną klony, bo pozostałe drzewa, które tam rosną to dęby. Są w dobrym stanie i możemy je co najwyżej profesjonalnie przyciąć - wyjaśnia Ireneusz Owczarski, dyrektor Zarządu Dróg Powiatowych w Kraśniku.
Tymczasem mieszkańcy są niezadowoleni, że kolejne lato przeżyją w cieniu. I wytaczają kolejne argumenty przeciwko drzewom: jesienią liście z rosnących blisko drzew, zapychają rynny. Woda ścieka po murach i uszkadza tynk, dlatego w mieszkaniach jest grzyb, a w piwnicach stoi często woda.
- Rozumiemy ochronę przyrody, ale czy w takiej sytuacji człowiek, jego życie i zdrowie, już się nie liczy? - pytają lokatorzy z al. Niepodległości.