Wakacje to najlepszy czas, żeby zasiąść w przydrożnym barze i zjeść coś dobrego. W kategorii takich przybytków kulinarnych pojawił się mocny gracz. Tuż za Nałęczowem, nad Bystrą ormiańskie szaszłyki i kebaby szykuje pan Owik. W Nałęczowie mówi się, że w niedzielę zapach z grilla dociera na stadion LKS Cisy i wybija z rytmu drużynę przeciwnika. Jedzenie jest doskonałe i warto pojechać tam po to, żeby podpatrzyć sztuczki i sekrety mistrza, jakim jest Owik.
Ale od początku. W samym Lublinie porządne grill bary są trzy. Historia świetnego jedzenia zaczyna się od najsłynniejszego szaszłyk baru dla kierowców. Od lat przy Zdrojowej pieką się kultowe szaszłyki z wieprzowiny, boczku, warzyw. Kiedyś to miejsce poznawało się po kolejce tirów. Po budowie obwodnicy dojazd (od strony ul. Willowej) jest nieco bardziej skomplikowany. W miejsce blaszaka pojawił się nowoczesny budynek, ale smak szaszłyków jest niezmiennie powtarzalny. Niby proste: wieprzowina, boczek, cebula. A takie dobre.
Grill Bar przy Witosa w Lublinie
Po skosztowaniu szaszłyków ze Zdrojowej należy obowiązkowo podjechać do pana Sławka, który od lat marynuje, piecze, wędzi i spod jego rąk wychodzą małe arcydzieła. Od kiełbasy z grilla (nigdzie takiej nie znajdziecie), przez przedobry szaszłyk (soczysta szynka, rewelacyjnie wypieczony boczek oraz pierwszorzędnie zgrillowana cebula) po soczystą golonkę.
Warto zapolować na coś dobrego we środę, kiedy z wędzarki wychodzą boczek, schab i szynka. Wierzcie, kawałek takiej szynki z małosolnym, które szef robi na miejscu, zaspokoi gusta największych smakoszy. Osobna historia to soczysta golonka i najprawdziwsze sało. Lokal ma jeden minus, wciąż są kolejki. Co jest sekretem takiego powodzenia? - Po pierwsze dobre mięso, po drugie dobra marynata, po trzecie fach w ręku - śmieje się pan Sławek.
Grill Bar Anuszik na Czechowie
Emma i Gagik są prekursorami ormiańskiej kuchni w Lublinie. Lokal jest malutki, w środku kilka stolików, lada z pysznymi kiszonkami oraz duży grill opalany drewnem. Na podłodze suszy się drewno. Zapachem grilla przesycony jest cały lokal, z baru można wyjść na malutki ogródek.
Na grillu gospodarze pieką ormiańskie szaszłyki z mielonego mięsa, podawane w lawaszu. Ale Anuszik ma swoje sposoby na polską golonkę, karczek czy boczek. Podane w towarzystwie kiszonych pomidorów, ostrej, marynowanej papryki czy ćwiartek kiszonej kapusty, znikają z talerzy w szybkim tempie. Mnie najbardziej smakuje ormiański kebab nadziewany na szpady i pieczony nad ogniem, choć jadłem tam także dobrego jesiotra. Atrakcją jest ormiańska gościnność i smakołyki, które z wielką pasją przygotowuje Emma. Na przykład malutkie gołąbki zawijane w solone liście winogron. W Lublinie tyle. I aż tyle. To jedziemy w trasę. Gdzie? Na Poniatową.
Miło - smaki Kaukazu w Poniatowej
Mała restauracja z piecem Tandori rozwija się jak należy. W karcie słynne kaukaskie dania. Oraz grill. Pan Konstanty, gospodarz tego znanego miejsca piecze szaszłyki w glinianym piecu Tandori. Ma też mniejszy, ekologiczny grill. - Mięso piecze się obok ognia, żar daje temperaturę, ale na mięsie nie wytwarzają się groźne substancje - mówi gospodarz.
Co w karcie? Słynna zupa charczy z mięsem oraz szypra rybna, którą bardzo polecamy. Do tego kebab w lawaszu, szaszłyki ze szpady, kilka rodzajów mięsa po kaukasku oraz przedobre postu warzywne do lawasza. Kto nie je mięsa, znajdzie tu znakomitego bakłażana z pastą orzechową. Ilekroć jestem na miejscu, na początek lub na deser zamawiam chinkali, kaukaskie pierożki z rosołkiem w środku. Coś pięknego. Nowością, która przyda się na upały jest naturalny kwas chlebowy, wyrabiany na miejscu. - Tylko czarny, litewski chleb, rodzynki i woda. Żadnych drożdży - mówi pan Konstanty. No i te ceny, bardzo uczciwe.
Zajazd Przy kominku w Pikulach
To miejsce legendarne, na golonkę z grilla opalanego drewnem czy żeberka przyjeżdżają tu kierowcy tirów z Polski i Europy. To chyba jedyne miejsce w Polsce, gdzie na golonkę może za jednym razem przyjechać 12 tirów z Budapesztu.
W tutejszej golonce najlepsza jest skórka, leśna, jałowcowa. Zaraz po niej jest tłuszcz pod skórką. Na końcu jest mięso, które w tym lokalu zamiast pławić się w saletrze, gotuje się w warzywach od miejscowych rolników. Golonki w Pikulach to duże wyzwanie. Mają charakter, nie każdemu przypadnie do gustu zapach lasu, drzewa, jałowca. Co ciekawe golonki najpierw gotują się w wywarze, następnie na bazie tego rosołowego eliksiru powstają flaki. Ważne, że mięso od lat pochodzi z miejscowej przetwórni.
Grill Bar u Owika za Nałęczowem
Miejsce jest znakomicie położone nad rzeką Bystrą. Duży dziedziniec, stoliki, ogromny grill i piec Tandori. Z tyłu baru werandowe stoliki nad rzeką z widokiem na mostek. Jest nawet stolik na samym dole, tuż nad rzeką.
Owik działa od maja, ma gości z Warszawy, Kazimierza, a nawet Sandomierza. Hitem są dwa kuce, którym właśnie urodziła się malutka Lui. Radości dzieci jest co niemiara. Pan Owik jest doświadczonym restauratorem, za wschodnią granicą miał zakład mięsny, świetnie zna się na rozbiorze i marynatach, prowadził kilka restauracji. Kluczem sukcesu i sekretem są ormiańskie zioła: rehan, kotem, tarhun, hamem. Zresztą rosną w miniogródku.
Jak jest ormiańska kuchnia? Jest pikantna, korzenna i bardzo smaczna. Pachnie świeżą kolendrą i bakaliami moczonymi w koniaku. Odkrywanie kuchni Ormian, którzy zamieszkiwali Lubelszczyznę przypomina odkrywanie zaginionej Atlantydy. Mieszkali w Zamościu, Lublinie i Kazimierzu. Byli bogaci, wykształceni i świetnie znali się na przyprawianiu potraw. Ormiańskie szaszłyki powstają z siekanej surowej wołowiny lub baraniny, doprawia się je orzechami włoskimi, miętą i rodzynkami, nadziewa na szpatułki i zapieka w piecu.
Jaki jest sekret kuchni u Owika? - Po pierwsze selekcjonowane, wysokiej jakości mięso. Po drugie sposób marynaty. Po trzecie serce włożone w przygotowanie potraw, po czwarte gościnność - mówi gospodarz. Jedliśmy kebab ze szpady, znakomity szaszłyk, żeberka cudowności wielkiej. Niestety skończyła się jagnięcina, za to był jesiotr z grilla. Urzekła nas pasta z grillowanych warzyw i listki kotem, czyli ormiańskiej rzeżuchy. Na koniec przepis na placki do wszystkiego i ormiański kebab.
Okrągłe placki do wszystkiego
Składniki: 2,5 szklanki mąki, 1 łyżeczka soli, 1,5 łyżeczki drożdży, 1 łyżeczka cukru, szklanka wody, 3 łyżki oliwy.
Wykonanie: wyrobić ciasto. Odstawić na 2 godziny. Podzielić na części, rozwałkować na cienkie, okrągłe placki. Piec na suchej patelni. Podawać z kebabem, pastą z fasoli lub duszonymi warzywami.
Ormiański kebab
Składniki: 20 dag wołowiny, 1 ugotowany ziemniak, 1 jajko, 1 łyżka zmielonych orzechów włoskich, łyżka mąki, łyżeczka namoczonych rodzynek, masło, sól, pieprz, świeża mięta i kolendra.
Wykonanie: mięso zmielić razem z ugotowanym ziemniakiem. Dodać zmielone orzechy, rodzynki, mięte, kolendrę, jajko, sól oraz pieprz i dobrze wymieszać. Zrobić kulki, obtoczyć w mące, nabijać na patyczki, nadać rękami podłużny kształt. Upiec na grillu, podawać zawinięte w placki razem z cebulą, pomidorem, kolendrą.
Pasta z fasoli i orzechów
Składniki: 20 dag czerwonej fasoli, 7,5 dag łuskanych orzechów włoskich, 2 ząbki czosnku, 2 łyżki oleju słonecznikowego, 1 łyżka octu winnego, słodka i ostra papryka w proszku, sól, pieprz.
Wykonanie: fasolę wymoczyć przez noc. Wodę odlać, fasolę zalać nową wodą, zagotować, odcedzić. Przepłukać, zalać osoloną wodą i ugotować. Ugotowaną fasolę odcedzić i zemleć w maszynce z orzechami i czosnkiem. Rozetrzeć pastę z olejem i octem, doprawić solą, pieprzem oraz słodką i ostrą papryką. Można dodać odrobinę cynamonu. Podawać z cienkimi plackami, świeżą bazylią i oliwkami. Smacznego.