Już 184 mieszkańców naszego regionu zapadło w tym roku na boreliozę po ukąszeniu przez kleszcza - alarmuje sanepid.
- W ubiegłym roku o tej porze było mniej zachorowań na boreliozę, bo 147 - mówi Jerzy Kowalczyk, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Lublinie.
Mirosław Potapiuk, zastępca nadleśniczego z Nadleśnictwa Parczew potwierdza, że w tym roku kleszcze atakują ze zdwojoną siłą. - Wielokrotnie zdejmowałem je z siebie. Są w trawie, w krzewach, na drzewach.
Kleszcz, nazywany ślepym wampirkiem, żywi się krwią. Oczekuje na swą ofiarę po niewidocznej dla nas stronie liścia. Kiedy wyczuje ciepło człowieka, odpada i wgryza się w skórę. Ale nie każdy nas zarazi. Tylko niektóre są nosicielami groźnych chorób: zapalenia opon mózgowych oraz boreliozy. Ponieważ jednak kleszcze świetnie przetrwały łagodną zimę, ryzyko zachorowania jest znacznie większe niż przed rokiem.
- Pierwszy objawem zakażenia boreliozą jest rumień wędrujący, który pojawia się po 2-3 dniach - opisuje objawy dr Joanna Krzowska-Firych z Kliniki Chorób Zakaźnych lubelskiej Akademii Medycznej. - Wygląda jak czerwona obrączka blednąca w środku, o średnicy około 5 centymetrów. Ma tendencję do powiększania się. Lekarz musi podać antybiotyki. Leczenie odbywa się w domu. Przy zaawansowanym zakażeniu rozprzestrzenionym na narządy wewnętrzne trzeba chorego położyć do szpitala.
Każdego kleszcza trzeba wyjąć od razu. Najlepiej pójść z tym do lekarza. Nie wolno pasożyta drażnić, smarować tłuszczem.
Przed wycieczką w plener najlepiej założyć czapkę, zakryte buty, długie spodnie i koszulę z długimi rękawami. Po powrocie należy dokładnie obejrzeć całe ciało. Po spacerze z psem trzeba też obejrzeć skórę swojego pupila.
Janusz Mańko, weterynarz z Lecznicy dla Małych Zwierząt w Lublinie mówi o pogryzionych zwierzętach. - Codziennie wyjmujemy kleszcze psom - mówi. - Mieliśmy już 15 zachorowań na babesziozę, groźną chorobę krwi wywołaną przez kleszcze.