Przez te słupki nie mamy jak przyjąć dostawy towaru - skarżą się handlowcy z odnowionej części ul. Narutowicza. I chcą usunięcia dopiero co zamontowanych słupków. - Niektóre już zdejmujemy, nad innymi się zastanowimy - odpowiada Ratusz
- Dostawy przyjeżdżają do nas codziennie, poza tym sami rozwozimy towar. Często kurier ma nawet 20 paczek - mówi Marek Komsta ze sklepu z materiałami do drukarek. - Jeżeli ktoś przewozi do nas paczkę ważącą 50 kilogramów to zdecydowanie łatwiej jest mu stanąć na tę minutę czy dwie przed sklepem, niż iść 100 metrów parkując np. na ul. Granicznej.
Pod apelem o demontaż spornych słupków podpisali się przedstawiciele 17 firm, w większości sklepów, w tym np. społemowski spożywczy, salon sukien ślubnych, dwa warzywniaki, wędliniarski, czy też cukiernia.
"Prosimy o wyznaczenie miejsc do zaopatrzenia sklepów lub pozwolenie na zatrzymywanie się na chodniku lub jezdni na czas rozładunku towarów” - piszą przedsiębiorcy nie tylko z ul. Narutowicza, ale też z Konopnickiej. I podkreślają, że nie mają możliwości przyjmowania dostaw od zaplecza.
- Dwa słupki z ul. Konopnickiej na pewno zostaną zdemontowane - zapowiada Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. - W pobliżu skrzyżowania z ul. Wschodnią, gdzie jest wyznaczone płatne miejsce parkingowe zamontowany zostanie znak pozwalający zatrzymywać się tu bez opłat samochodowi dostawczemu na czas rozładunku towaru - dodaje. Zapowiada też, że miasto jeszcze raz przeanalizuje zasadność zamontowania pozostałych słupków.
Zastrzeżenia mają zresztą nie tylko przedsiębiorcy prowadzący tu sklepy, ale również przechodnie. Skarżą się oni na słupki ustawione na bardzo wąskim odcinku chodnika na wysokości kamienicy przy Narutowicza 34, gdzie ledwo mogą się minąć dwie osoby. Ale w tym przypadku poza skargami do magistratu trafiają też prośby, by takie wygrodzenia pozostawić. - Dlatego na razie ich nie likwidujemy - stwierdza Kieliszek.