To sterowany politycznie atak – tak prezydent Lublina ocenia odwołanie od uniewinniającego go orzeczenia w sprawie wynajmu nieistniejących biur. Żuk, który teoretycznie może nawet stracić stanowisko, ma kolejny kłopot, bo CBA twierdzi, że złamał ustawę antykorupcyjną
Do problemów z Centralnym Biurem Antykorupcyjnym prezydent przyznał się sam na zwołanej na niedzielę konferencji prasowej. W protokole trwającej od lutego kontroli CBA miało zapisać, że Krzysztof Żuk złamał prawo łącząc stanowisko prezydenta z członkowstwem w radzie nadzorczej PZU Życie (od stycznia 2014 do lutego 2016 r.).
– Do spółki zostałem powołany przez ministra Skarbu Państwa – mówi prezydent, który odmówił podpisania protokołu. Twierdzi, że CBA nawet nie zapoznało się z korzystnymi dla niego opiniami wybitnych prawników. – Jakie działania podejmie dalej CBA? Nie wiem – stwierdza Żuk.
Nie jest to jedyny kłopot prezydenta. Pozbawienie go stanowiska jest jedną z możliwych kar w postępowaniu dotyczącym wynajęcia przez miasto biur w nieistniejącym budynku przy Wieniawskiej 15. Gmach stawia firma Orion, z którą w 2014 r. miasto zawarło umowę najmu zakwestionowaną przez Urząd Zamówień Publicznych, a potem Krajową Izbę Odwoławczą.
Sonda: Czy prezydent Krzysztof Żuk powinien stracić stanowisko?
Instytucje te uznały, że umowa była zleceniem przez miasto robót budowlanych bez koniecznego przetargu. Sprawą zajął się rzecznik dyscypliny finansów publicznych przy Regionalnej Izbie Obrachunkowej w Lublinie. Jako oskarżyciel żądał nagany dla Żuka i sekretarza miasta, Andrzeja Wojewódzkiego, który podpisał umowę.
Ale wrześniowe orzeczenie brzmiało „niewinni”. Regionalna komisja orzekająca przyznała samorządowcom rację, że wynajęcia budynku dopiero mającego powstać nie zabraniało w 2014 r. polskie prawo, a jedynie unijna dyrektywa przepisana do polskiej ustawy dopiero latem 2016 r.
Po korzystnym dla Żuka orzeczeniu oskarżycielka twierdziła, że raczej się nie odwoła. Ale dziesięć dni później została odsunięta od sprawy przez wiceministra finansów, który zmienił oskarżyciela na rzecznika dyscypliny finansów publicznych przy Międzyresortowej Komisji Orzekającej przy ministerstwie finansów, nie podając uzasadnienia. Miał prawo. – Nie udało mi się znaleźć żadnego podobnego przypadku w przeszłości – mówi Żuk.
– Dlaczego odbiera się sprawę oskarżycielowi, który mówi publicznie, że raczej nie będzie wnosić odwołania? – pyta Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta, który murem stoi za prezydentem: – Ręce precz od Krzysztofa Żuka.
Nowa oskarżycielka złożyła odwołanie, w którym twierdzi, że miasto powinno zastosować unijną dyrektywę. Z tym Żuk się nie zgadza. – W Polsce obowiązuje polskie prawo, a nie dyrektywy – podkreśla.
Odwołaniem zajmie się Główna Komisja Orzekająca przy Ministerstwie Finansów. Nie może ona orzec winy i ukarać osób, które w pierwszej instancji uniewinniono. Może za to, jeśli doszuka się winy, zwrócić sprawę lubelskiej komisji z wytycznymi co do orzeczenia, jakie powinna wydać. – Te wytyczne są wiążące – przyznaje Zbigniew Dubiel, szef radców prawnych Ratusza.
Jeśli w konsekwencji tych działań prezydent i sekretarz zostaliby uznani winnymi, to najsurowszą z kar, które może orzec komisja, jest zakaz zajmowania stanowisk związanych z zarządzaniem publicznymi pieniędzmi. Czyli pozbawienie posad. To kara zarezerwowana dla przypadków „rażących”, którego to słowa ustawa nie wyjaśnia, zostawiając ocenę komisjom.
Od takiego orzeczenia prezydent mógłby się odwołać do głównej komisji, a dalej kolejno do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. – Będę bronić się w sądzie, bo wiem, że racja jest po mojej stronie – podkreśla Żuk. I dodaje, że takie postępowania będą długo trwały, więc nie da się go szybko usunąć ze stanowiska. – Ta sprawa jest na lata – mówi prezydent. Podkreśla, że zawarcie umowy (jest już rozwiązana) nie skutkowało wydaniem ani grosza z kasy miasta, bo czynsz byłby płacony dopiero po wprowadzeniu się tu Urzędu Miasta.
Żuk twierdzi, że to polityczna wojna Prawa i Sprawiedliwości, którego działacze już rok temu publicznie mówili, że prezydent powinien być uznany winnym i odsunięty od władzy. – PiS wytacza działa polityczne wykorzystując w walce ze mną i z Lublinem instytucje państwa i państwowe służby specjalne – mówi Żuk. – Nie pozwolę się zastraszyć i będę bronić Lublina przed agresywną, polityczną wojną,
– To nie jest sprawa polityczna, bo wątpliwości co do tej umowy były od początku – komentuje Zdzisław Drozd, miejski radny PiS. – Trzeba pamiętać, że Urząd Zamówień Publicznych wszczął postępowanie jeszcze w 2014 r., kiedy to pełnię władzy miała koalicja PO i PSL.
Terminu rozprawy przed główną komisją jeszcze nie wyznaczono.