Sierżant Grzegorz K., policjant z izby zatrzymań komendy miejskiej w Lublinie, składał dziesiąciu kobietom seksualne propozycje i dotykał intymnych części ciała.
Przerażające efekty przyniosły również przesłuchania kobiet, które trafiały do izby zatrzymań na dyżurze Grzegorza K. Policjant zachowywał się jak władca haremu. Proponował im seks, obmacywał, chciał, żeby z nim tańczyły.
- Żadna z kobiet po takich zajściach nie złożyła skargi na policjanta - mówi Marek Woźniak, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie. - Dotarliśmy do nich po jego aresztowaniu.
Grzegorz K. wkrótce usłyszy nowe zarzuty, dotyczące molestowania kobiet, które go obciążyły.
Policjanci, którzy mieli służbę z Grzegorzem K., gdy wykorzystał studentkę, twierdzili, że o jego poczynaniach nie wiedzieli. Twierdzili, że ich kolega na krótko znikał im z oczu. Wówczas prokuratura im uwierzyła. Teraz ponownie będzie badać, czy nie rzeczywiście nic nie wiedzieli o upodobaniach swego kolegi.
(er)