Nie będzie na razie obiecanych samoobsługowych stacji naprawy rowerów, ani ulicznych pompek dla jednośladów. Firma, która miała dostarczyć i zamontować takie urządzenia ostatecznie nie podpisała umowy z Zarządem Dróg i Mostów. Urzędnicy muszą szukać nowego wykonawcy.
Samoobsługowe stacje naprawcze wyposażone w stojak, pompkę i zestaw narzędzi na stalowych linkach miały być ustawione w dziesięciu miejscach: w parku Jana Pawła II, przy Krochmalnej obok Bystrzycy oraz przy ośmiu wypożyczalniach Lubelskiego Roweru Miejskiego. Chodzi o stacje koło KUL, obok ZUS, przy „Staszicu”, Orfeuszu, Moście Kultury, pętli na Felinie, na Peowiaków, Radziszewskiego i koło biblioteki przy Szaserów. Oprócz tego w 20 miejscach miały stanąć same pompki, m.in. na pl. Wolności, koło Dworca Głównego PKP, siedziby wodociągów, obok ronda w Al. Racławickich i na ul. Filaretów.
Wszystkie udogodnienia miały się pojawić w ciągu 90 dni od podpisania przez miasto umowy z wybraną w przetargu firmą, ale nie doszło do podpisania umowy. – Firma Imbombo zrezygnowała z jej zawarcia – przyznaje Karol Kieliszek z Urzędu Miasta. Przedsiębiorca, który zrezygnował ze zlecenia nie poniesie żadnych konsekwencji, bo w tym przetargu miasto nie wymagało od oferentów wpłacenia wadium.
W tej sytuacji urzędnicy teoretycznie mogli zlecić prace drugiej firmie, która zgłosiła się do przetargu. Problem w tym, że druga oferta była zdecydowanie za droga, opiewała na ponad 1,1 mln zł, podczas gdy urzędnicy spodziewali się wydać niecałe 140 tys. zł i na tyle miała opiewać umowa z Ibombo.
Urządzenia mające ułatwić rowerzystom poruszanie się po Lublinie mają być montowane za pieniądze wywalczone przez rowerzystów w budżecie obywatelskim. Ich montaż powinien nastąpić już w zeszłym roku, ale wtedy nie udało się wybrać wykonawcy. Teraz zdawało się, że wszystko jest już na dobrej drodze, tymczasem okazało się, że kolejny raz trzeba będzie ogłaszać przetarg.
Co dalej? – Na pewno nie rezygnujemy z montażu stacji naprawczych oraz pompek – zapewnia Kieliszek. Nie przesądza jednak, kiedy urządzenia pojawią się na ulicach. – Na pewno byłoby łatwiej, gdyby miasto miało własną spółkę komunalną od takich małych zadań jak ustawianie ławek i śmietników. Nie tylko z tym przetargiem są takie problemy, że nie ma chętnych albo chcą za dużo pieniędzy – komentuje Krzysztof Kowalik, jeden z autorów pomysłu zgłoszonego do budżetu obywatelskiego. – Cały czas czekamy na realizację projektu.