W czerwcu 1989 roku żartowano, że jeśli krowa zrobiłaby sobie zdjęcie z Lechem Wałęsą i miała emblemat "Solidarności, to i ona zostałaby wybrana do parlamentu.
Pierwsze wolne wybory odbyły się dokładnie 25 lat temu. To jedno z najbardziej przełomowych wydarzeń w powojennej historii Polski. Były efektem przeprowadzonych kilka tygodni wcześniej przez stronę rządową i "Solidarność” negocjacji przy Okrągłym Stole. Choć wybory były tylko częściowo wolne, to miały olbrzymie znaczenie.
- Ich wyniki były prawdziwe, wcześniej były fałszowane. Ludzie zaczęli uczyć się demokracji - mówi prof. Jan Jachymek, wówczas wicedyrektor Międzyuczelnianego Instytutu Nauk Politycznych UMCS.
Jak wspomina historyk, wyborom towarzyszyły ogromne emocje. - Mówiło się, że jeśli krowa zrobiłaby sobie zdjęcie z Lechem Wałęsą i miała emblemat "Solidarności”, to i ona zostałaby wybrana do parlamentu. To były prześmiewcze opinie, ale bardzo prawdziwe. Ludzie mieli dość przymusu i dyktatury proletariatu, byli natomiast zachwyceni Zachodem i demokracją. Wajcha wygięła się w drugą stronę - mówi prof. Jachymek.
W wyborach do Sejmu wybierano 460 posłów. 264 miejsca były zarezerwowane dla przedstawicieli Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i jej koalicjantów. Pozostałe 161 mandatów (czyli 35 proc.) miało być obsadzonych w wyniku wolnej gry wyborczej. W tym ostatnim przypadku wszystko, co było do wzięcia wzięli kandydaci "Solidarności”. Aż 160 z nich zostało wybranych w pierwszej turze. W drugiej o mandaty konkurowali kandydaci strony rządowej, ale zwykle wygrywali ludzie wskazani przez "S”.
- To była nowa jakość, po raz pierwszy kandydaci nie byli nadani z nominacji. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że wybrany wtedy Sejm był bardzo odpowiedzialny i zatroskany o losy państwa - mówi Franciszek Stefaniuk, wybrany w 1989 roku. Jest bez przerwy w Sejmie do dziś.
Nie wszystkie losy potoczyły się w ten sposób. - To był milowy krok w dobrym kierunku. O tym, że te wybory były tylko częściowo wolne świadczy fakt, że przed nimi co najmniej kilkanaście razy trafiałem na kilka godzin do aresztu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że Komitet Obywatelski wygra, choć liczyliśmy na lepszy wynik - mówi Dariusz Wójcik, opozycjonista z czasów PRL, który w 1989 roku bezskutecznie startował z listy KPN.
Jeszcze większym sukcesem opozycji zakończyły się wybory do Senatu, które można było uznać za całkowicie wolne. Tu "Solidarność” wprowadziła 99 kandydatów. Jedynym senatorem niezwiązanym z "S” został bezpartyjny Henryk Stokłosa z Piły.
- Nie wszystko wyglądało wtedy tak, jak powinno, ale była to pierwsza jaskółka. Dała nadzieję na koniec komunizmu - wspomina Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera. - Jak dowiedziałem się o wynikach wyborów? Dokładnie nie pamiętam, ale byłem wtedy w trasie i chyba przeczytałem o tym w gazecie. Pamiętam natomiast, że dla ludzi z mojego najbliższego otoczenia była to ogromna radość.
Wybrani w 1989 z obecnego województwa lubelskiego:
SEJM: KO "Solidarność”: Ignacy Czeżyk, Zygmunt Łupina, Stanisław Majdański, Tadeusz Mańka, Janusz Rożek, Jacek Szymanderski, Eugeniusz Ujas, Henryk Wujec
PZPR: Tadeusz Badach, Ryszard Bartosz, Irena Gil, Zbigniew Kawałko, Czesław Kosiński, Józef Oleksy, Seweryn Ostapiuk, Antoni Pieniążek, Izabella Sierakowska
ZSL: Zygmunt Karczewski, Jan Kowalik, Teresa Liszcz, Jan Rajtar, Marian Starownik, Franciszek Stefaniuk, Zdzisław Zambrzycki
SD: Kazimierz Czerwiński
Stowarzyszenie "PAX”: Bonawentura Ziemba
SENAT: KO"Solidarność”: Andrzej Czapski, Wiesław Lipko, Adam Stanowski, Henryk Stępniak, Andrzej Szczepkowski, Mieczysław Trochimiuk, Eugeniusz Wilkowski, Janusz Woźnica.