Rowerzyści korzystający ze ścieżki rowerowej przy wale wiślanym będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Zapowiadana budowa kładki na rzece Bystrej, która skróciłaby drogę z Puław do Kazimierza Dolnego, w tym roku nie będzie wykonana.
To jeden z największych rowerowych absurdów w powiecie puławskim. Prawie 9-kilometrowa ścieżka rowerowa biegnąca po drodze serwisowej przy wale wiślanym z Puław w kierunku Kazimierza Dolnego urywa się nagle przed Bochotnicą. Powodem jest niewielki ciek – wpływająca do Wisły rzeka Bystra. Po jej drugiej stronie znów pojawia się droga serwisowa z kostki brukowej, całe pół kilometra, ale połączenia obu fragmentów ścieżek do dzisiaj nie ma.
W efekcie rowerzyści muszą wyjeżdżać na ruchliwą drogę wojewódzką i nadrabiać drogi. Gdyby na Bystrej powstała kładka, miłośnicy dwóch kółek mogliby wjechać na kolejny fragment ścieżki, który doprowadziłby ich niemal do granic miasta. Minęliby Bochotnicę, rondo i skrócili sobie drogę o ponad kilometr.
O budowie kładki od lat mówią mieszkańcy, ale pozytywnej odpowiedzi dotychczas nie usłyszeli. Dwa lata temu w tę sprawę zaangażowały władze Kazimierza. Prowadzono rozmowy z Wojewódzkim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych w Lublinie, uzgadniano warunki techniczne i kosztorysy. Ostatecznie pomysł jednak upadł.
– Chcieliśmy pomóc mieszkańcom, żeby mogli wygodniej dostać się na drogę stronę Bystrej. Nasze argumenty nie spotkały jednak zrozumienia ze strony zarządcy wałów, który zażyczył sobie nie kładki, a mostu za ponad pół miliona złotych, po którym mogłyby poruszać się pojazdy WZMiUW-u – tłumaczy Artur Pomianowski, zastępca burmistrza Kazimierza Dolnego. – Sama dokumentacja miała kosztować 80 tys. złotych, nie było nas stać na taki wydatek – dodaje.
Od tamtej pory sporo się jednak zmieniło. Lubelski WZMiUW jest w likwidacji. Po rządowej reformie jego zadania przejęła spółka „Wody Polskie”. Odcinkiem Puławy-Kazimierz Dolny zajmuje się teraz Zarząd Zlewni z siedzibą w Radomiu.
– Jesteśmy obecnie na etapie przejmowania obowiązków od likwidowanej jednostki. Na pewno przyjrzymy się tej sprawie, ale w tym roku takiej inwestycji na pewno nie przeprowadzimy – przyznaje Maciej Brzeski, z-ca dyrektora ZZ.
Tymczasem mieszkańcy Bochotnicy sami wzięli sprawy w swoje ręce i w miejscu przecięcia ścieżek położyli kilka betonowych płyt, żeby można było przeprawiać się po nich na drugą stronę Bystrej.
Jeśli „Wody Polskie” nie pozwolą gminie na budowę choćby taniej, drewnianej, tymczasowej przeprawy, turystom zostaną betonowe płyty lub oczekiwanie na ruch ze strony nowej spółki. Z przyczyn formalno-prawnych i administracyjnych może to jednak potrwać kilka lat. Radosław Szczęch