Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.
Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)
Roman Szymański nadal będzie koszykarzem PGE Startu. Doświadczony środkowy zagra w ekipie czerwono-czarnych już... dziewiąty sezon.
W środę koszykarze PGE Startu poznali pierwszego rywala, z którym powalczą o występ w Lidze Mistrzów. Czerwono-czarni o awans do prestiżowych rozgrywek zagrają w turnieju eliminacyjnym.
Rozmowa z Wojciechem Kamińskim, trenerem PGE Startu Lublin
PGE Start Lublin został wicemistrzem Polski. Co stracili, a co zyskali czerwono-czarni?
Rozmowa z Arkadiuszem Pelczarem, prezesem drużyny wicemistrza Polski PGE Startu Lublin
Podczas czwartkowej sesji Rady Miasta w lubelskim ratuszu uhonorowano twórców tegorocznego sukcesu koszykarskiego Startu. Drużyna z Lublina zakończyła sezon 2024/25 jako wicemistrz Polski, przegrywając minimalnie z warszawską Legią, co stanowi jeden z najważniejszych momentów w dziejach klubu.
Po znakomitych rozgrywkach sezonu 2024/25 w wykonaniu lubelskich koszykarzy, w których zawodnicy trenera Wojciecha Kamińskiego zostali wicemistrzami Polski, nadszedł czas na gratulacje i podziękowania tym, którzy przyczynili się do największego sukcesu w historii sekcji basketu. Koszykarze mają już za sobą spotkanie z kibicami. Trener Kamiński podczas wtorkowej Gali Orlen Basket Ligi odebrał tytuł najlepszego trenera w tej stawce.
Wystarczył jeden sezon, aby rozkochać w sobie cały Lublin. 51-letni szkoleniowiec zbudował fantastyczny zespół, który zdołał sięgnąć po wicemistrzostwo Polski
Autografy, zdjęcia i podziękowania za świetny sezon. W poniedziałek kibice spotkali się z koszykarzami PGE Startu w Perła Sport Pubie. Wszyscy w Lublinie liczyli na pierwsze w historii klubu mistrzostwo Polski, ale czerwono-czarni przegrali siódmy mecz z Legią Warszawa. I tak drużyna Wojciecha Kamińskiego osiągnęła jednak wielki sukces, bo przed startem rozgrywek nikt nie myślał, że czerwono-czarni mogą w ogóle znaleźć się w strefie medalowej.
To coroczne święto polskiej koszykówki, na której zostaną wręczone nagrody dla wyróżniających się postaci zarówno w koszykówce męskiej, jak i żeńskiej.
W niedzielny wieczór na trybunach hali Globus pojawiło się znowu 4221 widzów. Pewnie gdyby obiekt przy ul. Kazimierza Wielkiego mógł pomieścić więcej osób, to fanów byłoby i dwa razy tyle. Chociaż kibice czerwono-czarnych robili zdzierali gardła na maksa, żeby wspierać swoich pupili, ale i deprymować rywali, to górą była Legia. Ekipa z Warszawa wygrała mecz numer siedem i została mistrzem Polski po 56 latach przerwy. A w Lublinie muszą się zadowolić srebrnymi medalami.
Kibice w Lublinie muszą się zadowolić wicemistrzostwem Polski. PGE Start w siódmym meczu finału Orlen Basket Ligi przegrał z Legią. Ekipa z Warszawy wygrała w hali Globus 92:82.
Dzisiaj o godz. 17.30 w hali Globus rozpocznie się decydujące spotkanie o mistrzostwo Polski. W siódmym meczu finału Orlen Basket Ligi zmierzą się PGE Start i Legia Warszawa. W piątek „Wojskowi” doprowadzili do remisu 3:3. Tym razem czerwono-czarni będą mieli atut własnego parkietu. Na trybunach będzie też komplet kibiców, bo klub z Lublina już w sobotę poinformował o sprzedaży wszystkich biletów.
Legia zrobiła swoje i w piątkowy wieczór pokonała PGE Start 87:83. Efekt? W finale Orlen Basket Ligi znowu mamy remis.
Rozmowa z Wojciechem Kamińskim, trenerem koszykarzy PGE Start Lublin
Piąty mecz finału Orlen Basket Ligi dla PGE Startu. Lublinianie wykorzystali atut własnego parkietu i pokonali Legię Warszawa 97:82. Dzięki temu, w rywalizacji do czterech zwycięstw prowadzą 3:2. Spotkanie w hali Globus oglądało 4221 kibiców. Sprawdźcie nasze zdjęcia z trybun.
Środowy wieczór przejdzie do historii lubelskiej koszykówki i można być pewnym, że za kilka czy kilkanaście lat o czerwcowych dniach będzie opowiadać się z takimi wypiekami, jak o czasach Kenta Washingtona. PGE Start zresztą nawiązał do wyczynów słynnego Amerykanina i rozegrał najlepszy mecz w tym sezonie pokonując w piątym meczu finału Orlen Basket Ligi Legię 97:82.
Po poniedziałkowym zwycięstwie PGE Start w Warszawie można powiedzieć, że finałowa seria zaczyna się od nowa. Jedyna różnica polega na tym, że teraz gra toczy się już tylko do dwóch zwycięstw, a więc ekipa, która w środę odniesie sukces będzie już bardzo blisko mistrzostwa Polski.
Poniedziałkowy wieczór okazał się bardzo przyjemny dla licznej publiczności, która przybyła do hali na Bemowie. Warto wspomnieć, że ważnymi aktorami tego widowiska byli również kibice z Lublina. PGE Start pokonał Legię 77:71 i w finale jest 2:2.
Będzie to jednocześnie drugie starcie rozegrane w stolicy. W sobotni wieczór Start w Warszawie przegrał 86:90, chociaż w pierwszej połowie był stroną przeważającą. W drugiej jednak był zdecydowanie mniej skuteczny, co zadecydowało o porażce.
PGE Start Lublin przegrał w trzecim meczu finału Orlen Basket Ligi z Legią Warszawa 86:90. Rywale prowadzą teraz w rywalizacji do czterech zwycięstw 2:1, ale „czerwono-czarni” szansę na odrobienie strat mają już w poniedziałek.
Przypomnijmy, że po dwóch meczach w tej parze jest remis. Pierwsze spotkanie Start wygrał 82:81, drugie natomiast zakończyło się wygraną warszawian 78:84. Oba mecze toczyły się przy fantastycznym dopingu, zarówno lubelskiej, jak i warszawskiej publiczności, której w hali Globus było całkiem dużo.
PGE Start Lublin przegrał w środę 78:84 z Legią Warszawa. Zapraszamy do zapoznania się z pomeczowymi wypowiedziami bohaterów tej konfrontacji
Drugi mecz finału Orlen Basket Ligi z wysokości trybun obejrzało dokładnie 4202 widzów. To najwyższa frekwencja w historii, jeżeli chodzi o mecze z udziałem klubu z Lublina. Niestety, w środowym spotkaniu lepsza okazała się Legia Warszawa, która pokonała PGE Start 84:78. Sprawdźcie nasze zdjęcia z hali Globus.
W środowej postawie koszykarzy PGE Startu Lublin widać było olbrzymie zmęczenie. Nic dziwnego, zarówno w ćwierćfinale, jak i półfinale rozegrali komplet spotkań. W środę zabrakło im po prostu pary oraz zdrowego CJ Williamsa.