Była pielęgnowana latami i urosła dorodna. Dzięki specjalistycznym zabiegom mogły na niej owocować aż trzy gatunki jabłek.
Bronisława i Józef Dudowie mają niewielkie poletko na terenie ogródków działkowych Promyk w Zamościu. Uprawiają je już 40 lat. Co roku zbierają spore plony. Ich oczkiem w głowie są drzewka owocowe. - A szczególnie jedna jabłonka, która dzięki żmudnym szczepieniom zaowocowała nam w tym roku aż trzema gatunkami owoców. Przez działania pracowników Zamojskiej Korporacji Energetycznej niczego z drzewka nie zbierzemy - żalą się działkowcy i opowiadają, jak pewnego dnia, ni z tego, ni z owego przyszło dwóch energetyków. Stwierdzili, że dostali polecenie ścięcia gałęzi, więc będą ciąć.
- Podobno konary zagrażały linii średniego napięcia, bo rosły zbyt blisko niej - opowiada Bronisława Duda. Oboje z mężem zapewniają, że dbali o to, by drzewko nie sięgało zbyt wysoko.
- Zawsze formowałem gałęzie tak, żeby kierowały się ku ziemi, żeby nie dotykały kabli. Przez wiele lat wszystko było w porządku - zapewnia Józef Duda. - Teraz też żadnego zagrożenia nie było.
ZKE ma na ten temat inne zdanie. - Otrzymywaliśmy sygnały od okolicznych mieszkańców, że w ich domach miga światło. Powodem tego są najczęściej ptaki i gałęzie z górnych partii drzew, którymi porusza wiatr. Sytuacja była na tyle poważna, że nie mogliśmy dłużej zwlekać - zapewnia Piotr Powaga, rzecznik ZKE. - Z tego, co mi wiadomo, przycięte na tej działce gałęzie były już nawet przypalone.
- Wystarczyło nas wcześniej powiadomić i sami zajęlibyśmy się jabłonką. Konary można było przyciąć delikatniej, tak, żeby nie niszczyć całego drzewa - oburzają się jednak Dudowie. - Rozumiem ich rozgoryczenie - przyznaje Powaga, ale zaraz dodaje, że firma nie ma możliwości powiadamiania o swoich planach każdego działkowca z osobna. - Poza tym, na miejscu był przedstawiciel władz związku działkowców, a jego członkowie nawet pomagali przy wycince. Nikt nie miał wątpliwości, że była konieczna.
Podobno od czasu ścięcia pechowej jabłonki na linii biegnącej nad działkami na Promyku nie odnotowano ani jednego spięcia.