

– Powiedziałem mamie, że Grzesiek chyba nie żyje, na co ona odparła, że to niemożliwe – relacjonował przed śledczymi Mateusz Ch. Prokuratura oskarża 29-latka o brutalne morderstwo i przemoc domową. Właśnie ruszył jego proces.

To była sprawa, która zszokowała wszystkich, a chyba najbardziej mieszkańców Kozubszczyny i Radawca – miejscowości, które okazały się tłem tej okrutnej zbrodni. 29-letni Mateusz w okolicy był uznawany za spokojnego chłopaka. Z zawodu kucharz, w przeszłości pracował w piekarni, a później zajmował się pracą na roli. Chętnie podejmował również zatrudnienie dorywcze z tym związane.
Feralnego dnia, 2 listopada 2024 roku o godzinie 22 wrócił z pola do swojego domu rodzinnego w Radawcu Dużym. W tym czasie w domu była jego babcia, która oglądała telewizję i mama, która szykowała się do wyjazdu. Miała pojechać zatankować samochód.
Około 22:20 chłopak poszedł spać, lecz przebudził się około pierwszej w nocy. Wtedy to zorientował się, że mamy nie ma w domu i zaczął do niej dzwonić. Kobieta odebrała i powiedziała, że jest na cmentarzu w Radawcu Dużym i że niedługo wróci. 29-latka zaniepokoiła jednak ta sytuacja i jak przyznał – chciał sprawdzić, czy kobieta rzeczywiście tam jest.
- Obawiałem się o mamę, bo mogła pić alkohol i jeździć po pijaku – powiedział podczas składania swoich pierwszych wyjaśnień.
Nie znalazł jej jednak na cmentarzu, podobnie jak na lotnisku w Radawcu czy w piekarni, gdzie jego matka podobno lubiła zajeżdżać.
- Pomyślałem, że tam będzie moja mama z Grześkiem. Na miejscu spotkałem jedynie moich kolegów, którzy tam pracowali. Pogadaliśmy chwilę o piekarni – mówi 29-latek.
Później ruszył w stronę domu Grzegorza, w Kozubszczyźnie. Panowie znali się, w pewnym momencie nawet przyjaźnili. Gdy jednak Mateusz dowiedział się o związku jego 42-letniego kolegi z matką, nie był z tego powodu zadowolony. Sama ofiara wytykała mu, że nie może sobie znaleźć dziewczyny i nie chodzi na dyskoteki, co bardzo denerwowało chłopaka.
Nakrył ich w samochodzie
Zanim Mateusz dotarł do domu Grzegorza, na skarpie obok drogi zobaczył samochód swojej matki. Miejsce nie było oświetlone, ale poznał go, gdyż wewnątrz paliło się światło.
Gdy otworzył drzwi pojazdu w środku zastał swoją matkę z Grzegorzem w miłosnym objęciu.
- Na początku byłem zszokowany i zacząłem obkładać Grześka po głowie. (…) on był w pozycji na plecach, półleżąc, ponieważ ten fotel był rozłożony. Grzesiek mówił głośno żebym go zostawił, żebym dał mu spokój. Grzesiek złapał za podłokietnik i chciał się podnieść, wtedy ja zobaczyłem, że w podłokietniku jest nóż. To był mój i mamy scyzoryk sprężynowy. Ostrze w nim było około 10 centymetrów. Tym nożem zadałem mu kilka ciosów – opowiadał Mateusz, w pierwszych swoich wyjaśnieniach, które dzisiaj zostały odczytane na sali rozpraw.
- Pamiętam, że Grzesiek złapał mnie za kurtkę i wyrzucił z samochodu. Wypadłem na ziemię, a Grzesiek wysiadł z samochodu i trochę się od niego oddalił. Grzesiek nic nie mówił, nic nie krzyczał – mówił dalej oskarżony.
Według zeznań Mateusza Ch., ofiara miała jednak zacząć go kopać, na co oskarżony odpowiedział kolejnymi ciosami nożem.
– Poczułem w ręku ciężkość pociągnięcia ostrza. Zaraz po tym uderzeniu nożem Grzesiek zaczął mdleć – przyznał oskarżony.
Mateusz Ch., położył Grzegorza obok samochodu. Gdy zobaczył go we krwi, przestraszył się. Następnie zaczął wołać mamę. Wracając do domu, najpierw wstąpił do lasu, gdzie porzucił rzeczy ofiary, w tym jego telefon, ubrania, a także nóż – narzędzie zbrodni.
Gdy wrócili, mamę zaprowadził do łóżka, następnie przebrał się i poszedł spać. Przebudził się około godziny 7 i zaczął myć samochód – w którym było dużo śladów krwi. Spalił również swoje ubrania. Potem położył się znowu spać.
– Powiedziałem mamie, że Grzesiek chyba nie żyje, na co ona powiedziała, że to niemożliwe. Może jej zależało na nim i nie mogła w to uwierzyć – mówił oskarżony.
W ciągu dnia wspólnie ze swoimi kolegami pojechał pić alkohol. Gdy wypił ze znajomym pół butelki wódki przyjechała policja. Ciało zamordowanego miały znaleźć przypadkowe osoby.

Wina i kara
Prokurator Jarosław Warszawski w akcie oskarżenia wymienił, że Mateusz Ch., wielokrotnie ugodził ofiarę nożem w okolice głowy, szyi, klatki piersiowej, prawego obojczyka, lewego uda oraz w wewnętrzną część lewej dłoni, powodując u niego obrażenia w postaci szeregu ran ciętych i cięto kłutych.
Podczas bójki w Kozubszczyźnie 29-latek miał również spowodować obrażenia na ciele swojej matki. Kobieta miała zostać ugodzona nożem i siłą wyrzucona z samochodu, co spowodowało obrażenia ciała. Według prokuratury przemoc fizyczna nie była obca w tym domu. Mateusz Ch., miał od 2023 roku znęcać się fizycznie i psychicznie nad swoją rodzicielką.
- Wielokrotnie, będąc pod wpływem alkoholu, wszczynał awantury, w trakcie których wyzywał ją słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe. Poniżał, ubliżał, krytykował, kontrolował, kierował groźby uszkodzenia ciała – powiedział prokurator Jarosław Warszawski. Również za te czyny mężczyzna odpowie teraz przed Sądem Okręgowym w Lublinie.
Oskarżony podczas pierwszego dnia procesu przyznał się częściowo do pierwszego zarzutu. Potwierdził, że szukał matki, ale nie planował odbierać życia Grzegorzowi. Do kolejnych zarzutów się nie przyznaje, a wyjaśnienia planuje składać na koniec całego postępowania. Za popełniony czyn grozi mu dożywocie.
