(fot. Pixabay)
Niemal o połowę zmniejszyła się w ciągu roku liczba uczniów korzystających z nauczania indywidualnego. Mowa o dzieciach chorych i borykających się z nerwicami lub depresją. Nie oznacza to jednak, że problem zniknął, a zdrowie młodzieży jest lepsze
Dwa lata temu zmienił się sposób organizacji nauczania indywidualnego. W takich zajęciach mogą brać udział dzieci chore, które np. po złamaniach lub operacjach nie mogą uczęszczać do szkoły. Większość przypadków dotyczy jednak zdrowia psychicznego: zaburzeń adaptacyjnych, nerwic, a przede wszystkim – depresji.
Wcześniej mogły one mieć indywidualne lekcje organizowane w szkole. Teraz – tylko w swoich domach. Rzecznik Praw Obywatelskich otrzymał wiele sygnałów o tym, że ta zmiana odbija się niekorzystnie na dzieciach i ich rodzinach.
– Dzieci z niepełnosprawnościami pozbawiane są kontaktu z rówieśnikami. Tego rodzaju izolacja może wpłynąć niekorzystnie na ich stan zdrowia.
Z kolei rodzice postawieni w takiej sytuacji muszą zapewnić dziecku opiekę w miejscu zamieszkania. W praktyce stoją przed koniecznością ograniczenia aktywności zawodowej – wyliczał rzecznik w piśmie do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
MEN właśnie przysłało odpowiedź. – Realizacja zajęć edukacyjnych w formie indywidualnej powinna być ograniczona wyłącznie do sytuacji, gdy jest to uzasadnione dobrze zidentyfikowanymi potrzebami dziecka – czytamy w niej.
Ministerstwo informuje też, że ostatnio znacznie zmniejszyła się liczba wydanych orzeczeń o potrzebie indywidualnego nauczania. W 2017 r. było ich 43 863, a rok później zaledwie 26 180. Dane za ten rok będą znane dopiero we wrześniu 2020 roku.
– Orzeczeń o nauczaniu indywidualnym jest rzeczywiście znacznie mniej – zauważa Ewa Bartos, dyrektor Zespołu Poradni nr 2 w Lublinie, w ramach którego działa Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna nr 4. – Ich liczba zmniejszyła się, odkąd mogą one być prowadzone tylko w domu. Wielu rodziców zrezygnowało z nich uznając, że pobyt w szkole jest bardziej korzystny dla dziecka. To jedyny powód zmniejszenia liczby orzeczeń, bo samych takich spraw nie ma mniej – podkreśla pani dyrektor.
– Przeniesienie nauczania indywidualnego ze szkoły do domu zamknęło dzieciom wiele możliwości – uważa Alicja Rogowska, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 2 w Lublinie. – Rodzice nie chcą, by dzieci były zamknięte w domu i nie miały kontaktu z rówieśnikami. To nie jest korzystne. Dlatego nauczyciele, rodzice i psychologowie wciąż apelują o powrót do poprzednich rozwiązań.
– Alternatywą dla chorych dzieci jest teraz tylko zindywidualizowana ścieżka kształcenia pozwalająca brać udział w indywidualnych zajęciach z niektórych przedmiotów z nauczycielem na terenie szkoły – tłumaczy dyrektor Bartos. – Taka forma kształcenia jest możliwa dopiero drugi rok, ale zainteresowanie nią stopniowo rośnie.