Skradzione znaki, podpalone lub rozbite ekrany dźwiękochłonne - tak po weekendach wyglądają drogi wojewódzkie. Z kolei na trasach krajowych grasują złodzieje. Specjalizują się w kablach i roślinach.
Jeden z ostatnich aktów wandalizmu wprawił w konsternację najstarszych drogowców. - Ktoś w kilku miejscach próbował podpalić ekrany dźwiękochłonne przy prowadzącej na lotnisko w Świdniku drodze 822. Wymiana zniszczonych elementów będzie nas kosztować 100 tys. zł - dodaje dyr. Dobosz.
Wandale nie oszczędzają niczego. - Przy nowej ulicy Do Dysa i Wojtasa w Lublinie ktoś zbił siedem przezroczystych paneli w ekranach dźwiękochłonnych. Na nowe wymieni je firma, która zbudowała tę drogę - mówi Karol Kieliszek z biura prasowego Urzędu Miasta Lublin.
W większości przypadków płaci jednak miasto. - Na naprawę zniszczonych koszy na śmiecie, bujaków na placach zabaw czy ławek, co roku wydajemy ok. 20 tys. zł. Ale wandale szczególnie upodobali sobie przystanki. Na remont zdewastowanych wiat Zarząd Transportu Miejskiego wydaje rocznie co najmniej 140 tys. zł. Wandale tłuką szyby, mażą sprayami, łamią siedziska. - wylicza Joanna Bobowska z lubelskiego magistratu.
- Mnie jednak najbardziej zastanawia brak wyobraźni tych ludzi. Przecież kradzież znaku "stop” może być przyczyną śmiertelnego wypadku - dodaje dyrektor Dobosz.
Na drogach krajowych grasują z kolei złodzieje. - Ukradli blisko kilometr kabla zasilającego oświetlenie, do tego oznakowanie przy S17. Dzięki czujności pracowników obsługujących tę drogę złodzieje zostali złapani - mówi Krzysztof Nalewajko, rzecznik prasowy GDDKiA w Lublinie. - Wcześniej z S17 skradziono 300 metrów kabla energetycznego. Sprawców nie udało się ustalić.
Z S17 znikają nie tylko kable. - Giną także rośliny. Złodzieje wykopują krzewy, drzewka i pnącza z ekranów dźwiękochłonnych. Ubytki na bieżąco uzupełniamy - dodaje Nalewajko.