Z powodu protestu kolejarzy część pociągów zastępowana jest autobusami, a pasażerowie skarżą się na brak informacji na peronach. Wiele nerwów kosztował jednego z naszych Czytelników dzisiejszy dojazd do Lublina. Ta sytuacja może się powtórzyć
– Sześciu potencjalnych pasażerów zostało odprawionych z kwitkiem – tak dzisiejsze zajście na stacji Bystrzyca opisuje pan Gabriel, który chciał dotrzeć do Lublina pociągiem o godz. 5.47. – Pociąg nie przyjechał, mimo że komunikaty na stacji nic takiego nie sugerowały – relacjonuje nasz Czytelnik. Dopiero od załogi szynobusu jadącego w przeciwną stronę dowiedział się, że do Lublina ma być wysłany autobus komunikacji zastępczej, ale jest opóźniony o 40 minut.
Odwołanie pociągu to efekt pełzającego protestu w spółce POLREGIO, której załoga żąda 700-złotowych podwyżek płac z wyrównaniem od 1 grudnia 2021. Protest polega na tym, że pracownicy idą na zwolnienia lekarskie i w efekcie brakuje np. maszynistów. Tak było w przypadku wczorajszego połączenia z Parczewa do Lublina.
– Rozumiem, że czasami zdarzają się jakieś nieprzewidziane okoliczności, ale wtedy należy powiadomić o tym pasażerów przez głośniki. Najgorsze jest to, że ludzie nie wiedzą, czy jutro ten pociąg przyjedzie. Tak właśnie zniechęca się ludzi do korzystania z kolei – kwituje pan Gabriel.
Przewoźnik zapewnia, że informacja o zastąpieniu pociągu autobusem została przekazana spółce odpowiedzialnej za to, co słychać z megafonów na peronach. Dlaczego komunikat nie dotarł do pasażerów? – Będziemy to wyjaśniać – zapewnia nas Zofia Dziewulska z lubelskiego zakładu POLREGIO.
To dopiero przedsmak tego, co może czekać pasażerów 16 maja. Na ten dzień związkowcy ze spółki zapowiedzieli strajk generalny. Ma się zacząć minutę po północy. Zarząd POLREGIO twierdzi, że firmy nie stać na taki wzrost płac, jakiego oczekują związki, bo jego roczny koszt sięgnąłby 124 mln zł, proponuje po 400 złotych z wyrównaniem od 1 stycznia oraz 500 zł „jednorazowej gratyfikacji”.