Widoczne już elementy landartu tworzonego w Świdniku przez Jarosława Koziarę wkrótce mogą zniknąć. Koszenie trawy w tym miejscu planuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Powód? Ochrona susła perełkowanego
W poniedziałek artysta na swoim profilu na Facebooku pochwalił się pierwszymi efektami prac. Na opublikowanym przez niego zdjęciu można zobaczyć wielkie słońce o obwodzie trzech kilometrów.
- To pierwsza faza realizacji. Słońce jest na razie wykoszone w trawie. Trzeba to utrwalić, przesiać, wysiać, uprawiać glebę - tłumaczył lubelski artysta w rozmowie z Dziennikiem. Mają jeszcze powstać gwiazdy, księżyc i pszczoły.
Wczoraj okazało się, że ta praca może pójść na marne. Wszystko dlatego, że fragment landartu znajduje się na chronionym obszarze Natura 2000. Właśnie tutaj mieszkają susły perełkowane, które są pod ochroną.
- Landart znajduje się na terenie objętym projektem "Ochrona siedlisk i gatunków na obszarach Natura 2000 w województwie lubelskim”. W jego ramach raz lub dwa razy w roku prowadzimy regularne wykaszania na terenach zasiedlonych przez zwarte kolonie susłów perełkowanych. Zgodnie z planem w Świdniku mają się zacząć pod koniec tego tygodnia - mówi Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Lublinie. - Bez uzgodnienia z nami nie można orać i sadzić roślin, które nie są gatunkami sprzyjającymi susłowi i mogą zaburzyć skład gatunkowy roślinności występującej w siedlisku.
Landart powstaje we współpracy z władzami lubelskiego lotniska. Te zapewniają, że są w tej sprawie w kontakcie z RDOŚ. - To, co można zobaczyć to jeszcze nie landart. To tylko wykoszony teren, żeby zobaczyć, jak to będzie wyglądało. Ostateczna lokalizacja będzie znana po konsultacjach z dyrekcją. Do końcowego efektu jeszcze długa droga - mówi Piotr Jankowski, rzecznik Portu Lotniczego Lublin.
Jednak planowane koszenie może zniweczyć efekt dotychczasowej pracy. - Nie chciałbym, żeby to, co zrobiliśmy zostało zniszczone. W tym przypadku koegzystencja jest możliwa, ale zależy tylko od dobrej woli. Od dwóch lat wysyłam do dyrekcji projekty i próbuję cokolwiek ustalić - mówi Jarosław Koziara.
Przedstawiciel RDOŚ zapewnia, że porozumienie jest możliwe. - To zależy od artysty i od tego, jak formalnie załatwimy tę sprawę. To kwestia ostatecznego projektu landartu oraz wyboru gatunków roślin i ich rozmieszczenia - mówi Duklewski.