Kilkadziesiąt ubranych na czarno kobiet oraz wspierających je mężczyzn wzięło udział w manifestacji przeciwko zmianom w tzw. ustawie aborcyjnej. Na placu F. Chopina demonstrowały swój sprzeciw wobec możliwości zaostrzenia przepisów, które, jak mówią "cofną nas do średniowiecza".
- Ja mam córkę i walczę o to, żeby miała wolny wybór, żeby Państwo oddzieliło się od Kościoła. Uważam, że nowa ustawa zabierze nam nasze elementarne prawa - mówi Katarzyna Jakubik, jedna z demonstrantek. - Przeżyłam dwa porody i nie życzyłabym sobie, żeby ktoś mnie osądzał, zaglądał mi tu, czy tam i wypowiadał się na ten temat - dodaje stojąca obok Joanna Unifatowicz.
Puławski "czarny marsz" zorganizowały młode kobiety, Paulina Zielińska i Elwira Borowiec. Jak tłumaczą, nie są "za aborcją" tylko za wolnością i równością statutu kobiet i mężczyzn. Sprzeciwiają się przepisom, które złamałaby tzw. kompromis aborcyjny, który przez lata udało się utrzymać.
- Jesteśmy tutaj po to, żeby pokazać innym o co nam chodzi. Pokazać, że nie jesteśmy morderczyniami, jak niektórzy nas nazywają, tylko normalnymi ludźmi. I nie jesteśmy za aborcją na życzenie - wyjaśnia Elwira.
Jej koleżanka wypowiada się w podobnym tonie. - Ta ustawa, którą mamy powinna zostać zachowana. Kobieta powinna mieć prawo wyboru, np. jeśli jest ofiarą gwałtu. Wyobraźmy sobie 12-latkę, która nie dość, że przeżywa traumę z powodu niechcianego seksu, to ma jeszcze nosić dziecko swojego oprawcy? Każda z nas ma wolną wolę i własne sumienie i powinna decydować o sobie - dodaje Paulina.
Pojawiają się także ostrzejsze sformułowania. - Czy to normalne, że gdy usunę dziecko z wadami genetycznymi, to idę do więzienia? Dla mnie to jest cofanie naszego kraju do Średniowiecza - mówi Katarzyna Jakubik. Panie z czarnego marszu mają także dość krytyczne zdanie o komitecie obywatelskim, który zaproponował rygorystyczne przepisy. - To grupa fanatyków. Fanatyczni wrogowie kobiet. To nie ulega wątpliwości - podsumowuje Monika Nakonieczna.
Co ciekawe, na czarnym marszu znalazła się też grupka młodzieży demonstrującej swoje przywiązanie do wiary i konserwatywnych wartości. - My cenimy sobie życie - mówią. - Dla mnie życie zaczyna się od poczęcia i nie wiem dlaczego mamy to dziecko poczęte zabijać - mówi Julia Jasicka, która na plac Chopina zabrała ze sobą drewniany krzyż. - Pamiętajmy o tym, że dziecko jest bezbronne i nie może nic zrobić. Ja uważam, że matka, która twierdzi, że nie chce tego dziecka, nie jest prawdziwą matką - dodaje Kamila Ratanek, która podobnie jak jej koleżanka należy do wspólnoty wiernych z kościoła pw. Matki Bożej Różańcowej.